Na drugą nóżkę…
Hej, Po takim meczu jak wtorkowy dobrze jest czasem trochę się zresetować i uspokoić. Pójść na spacer do parku, koncert w filharmonii, zwiedzić muzeum. Ja wybrałem muzeum. Nawet dwa.
Listy z Podróży ...Mieczysława Pawłowicza
Hej, Po takim meczu jak wtorkowy dobrze jest czasem trochę się zresetować i uspokoić. Pójść na spacer do parku, koncert w filharmonii, zwiedzić muzeum. Ja wybrałem muzeum. Nawet dwa.
Dobryj dień! Nie chciałbym wyjść na rewizjonistę, ale we Lwowie czuję się jak w domu. Polską mowę słyszy się tu tak często jak ukraińską na ulicach Warszawy czy Wrocławia.
Kaixa! Egun on! Narzekałem na akcenty w Santander? Kraj Basków to zupełnie inna bajkaI zupełnie inny język.
Bonżur! Wygląda na to, że ta wycieczka będzie bardziej kulinarna niż mi się wydawało. A pomarańczy i innego rodzaju cytrusów i ich pochodnych zjem i wypiję za wszystkie czasy.
Marhaba! Dawno nie byłem w Maroku. To już jestem 🙂 To niesamowite jak niskokosztowe linie lotnicze zmieniły sposób podróżowania. Do Marrakeszu można teraz dolecieć taniej niż pierdolino z Warszawy do Krakowa. Ale na Dżemma el Fna (przyjmijmy taką transkrypcję najsłynniejszego afrykańskiego targowiska) zmiany, zmiany, zmiany… Na szczęście nieduże. Ot, remont części placu. Ale na tyle…
Gruss Gott! Wprawdzie od przepisów są inne strony, ale raz na jakiś czas można zrobić wyjątek. Zapraszam na kawę Rüdesheimerską 🙂
Barev! Czy jakoś tak. Trudno się tu nauczyć nawet podstawowych zwrotów. I przez pierwszych kilka godzin poważnie zastanawiałem się, po jaką cholerę tłukłem się do Armenii.
Przyzwyczailiśmy się, że zima tradycyjnie zaskakuje drogowców. Za to w Sopocie wiosna zaskakuje restauratorów.
Bom dia! Przepraszam za angielski tytuł. W Petropolis trzy browary mieszczą się pod numerem 166. Przypadek? Nie sądzę. W dwóch z nich byłem. Przypadkiem 😉
Bom dia! Dotarłem na drugą stronę Atlantyku. Tym razem w miejsca nie tak oczywiste jak poprzednim razem. Choć samolot wylądował w jak najbardziej oczywistym Rio de Janeiro.
Namaste! Indyjskie jedzenie robi furorę. Tylko wokół mojego mieszkania w Warszawie są trzy czy cztery indyjskie restauracje. Tu wyjdziesz na ulicę i potkniesz się o kuchnię. Dosłownie!
Co Pan robił w Satoraljaujhely? Niewiele – odpowiedziałby współczesny CK Dezerter. O wiele fajniejszy jest Sarospatak i Tokaj.