Merhaba! Obok ceny last minute do Turcji nie można przejść obojętnie. Szczególnie w środku sezonu. Pozdrawiam z Antalyi.

Show More Show Less

Nie mogę sobie przypomnieć, czy kiedy dawno temu lądowałem w Antalyi, to lotnisko miało jeden czy dwa terminale. To co jest teraz to zaiste (to jeszcze popielgrzymkowe) turystyczne epicentrum. Przemysł turystyczny w czystej postaci. Parę lotnisk widziałem. Jednak po wyjściu z terminala 2, liczba stoisk rezydentów biur podróży przytłacza. Niezliczona ilość. Gość taki jak ja, który za ostatni grosz (złotówkę) kupił bilet last minute pod wpływem ceny, emocji i urodzin kolegi właściwie nie ma żadnych szans żeby się odnaleźć w publicznych środkach transportu. Pod każdego pakietowego turystę przyjeżdżają busy, minibusy, autobusy. Ja czekam na autobus pod znakiem transportu publicznego i nic. Oczywiście zawsze można powiedzieć tak jak w popularnych przewodnikach LP: weź taksówkę. Taksówki są tu żółte. Niektóre nie wytrzymały trudów i upału. 🙂 Ale generalnie są – podobnie jak kamienice w centrum – w lepszym stanie.

Taksówki w Antalyi są żółte fot. Mieczysław Pawłowicz

Jakbym miał budżet na taksówkę, to nie kupowałbym przewodników dla backpackersów. Ale i tak musiałem ,,złotówie” zapłacić za przejazd z jednego terminala do drugiego (sic!). To chyba pierwszy raz (prócz Pekinu), że nie było bezpłatnych transferów w obrębie lotniska. A może i były, ale wieczór i zbliżający się mecz Turcji z Holandią nie pozwolił mi czekać. 5 minut i 5 euro później biegłem do tramwaju, odchodzącego spod terminalu 1. Nawet zainwestowałem w kartę miejską Antalyi. Dzięki temu przejazdy tramwajem mam za 20 lir tureckich. System przyjmuje też nasze karty kredytowe. Przejazd kosztuje 25 lir, czyli nieco ponad 3 złote. Gutprajs tak czy inaczej.

Widok na marine Antalyi, Turcja fot. Mieczysław Pawłowicz

I wreszcie Antalya. Zaskakująco piękna. Oczywiście pełno turystów. Chociaż w środku dnia pusta, kiedy upał przekraczał 40 stopni Celsjusza. W cieniu. W betonie i płytach marmurowych znacznie cieplej. Niewiele ochłody dały bramy Hadriana. Za to pod nimi chyba resztki drogi rzymskiej. Ostatnio widziałem takie w lesie pod Villach. Tak samo wyślizgane. Było tak ciepło, że nawet na piwo nie miałem ochoty. Człowiek siedział w kafejce z klimą przy mocnej herbacie i czytając książkę czekał na zachód słońca. No dobrze, nie do końca siedziałem przy herbacie. Trochę pochodziłem, klimatyzowanym tramwajem odwiedziłem dworzec autobusowy. No bo przecież nie będę siedział i moczył nóg w Morzu Śródziemnym, jak zaledwie 500 km stąd jest Kapadocja. Ale to jutro z rana.
Serefe!
Nomada Mieczysław
Antalya 7 lipca 2024
PS Ponoć zmierzono w niedzielę 49 stopni. Możliwe, bo parę godzin po zachodzie słońca było 35. A Turcja w sobotę przegrała. Zapalniczki ekspresyjnych kibiców latały po barach, ale szczęśliwie nic mnie nie trafiło 🙂 A następnego dnia nawet Ronaldo był nostalgiczny

Pomnik fotografów pod Bramami Hadriana fot. Mieczysław Pawłowicz

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *