Salve! Choć może powinienem powiedzieć dzień doBRI! BRI to w lotniczym kodzie IATA oznaczenie lotniska w Bari.

Zapowiada mi się miesiąc włoski. Dzięki szturmowi tzw. tanich linii nad wybrzeże Adriatyku bilety można dostać za grosze. No, parę złotych. Na pewno taniej niż z Warszawy nad nasze wybrzeże czy taniej niż do Krakowa. Wiem, bo w tym samym czasie kupiłem bilety kolejowe pod Wawel i do Italii. Italia wyszła taniej.
Niestety pogoda spłatała psikusa. Ciepło i owszem, jest. Ale jednocześnie pochmurno. Fotograficznie: tak sobie. Cóżeż mam robić na bariskim bruku? W Bari zwiedzałem bary. Stare miasto jest ich pełne: nowoczesne, “dla turystów” i zapyziałe nory, gdzie przed wejściem lepiej schować lustrzankę :D. Te nowoczesne pustawe. Często zamknięte bo sezon turystyczny jeszcze się nie zaczął. Zresztą i tak bardziej ciągnęło mnie w ciemne uliczki. Na pierwszy rzut oka: mordownia. Zresztą na drugi i trzeci rzut oka, też. Ale wchodzę śmiało (lustrzankę jednak chowając do plecaka). Właściwie już po pierwszym piwie okazuje się, że nastroszone miny lokalsów to tylko poza. Zwłaszcza jak mówię, że jestem z Polski. Piooontek! Wiedzą jak wymawiać “ą”. W końcu niedaleko jest sanktuarium św Ojca Pio. Ale nie skończyło się na snajperze Milanu. Wymienili wszystkich Polaków, nawet tych o których ja nie pamiętałem. Bo kto jeszcze – prócz koleżanek i kolegów, ekspertów największych od piłki nożnej – pamięta Stępińskiego grającego dla Chievo Werona? Przy Miliku i Zielińskim odebrałem niemalże pokłony. I to zanim wczoraj Zielu petardę pokazywaną w każdej telewizji. U nas nie spotkałem wielu fanów tych graczy Napoli. Jako, że publiczność była wiekowa (tj. starsza nawet ode mnie), to wspomniała jeszcze Zbigniewa Bońka. Taktowni byli, nie powiem. Raczej mówili jako o wielkim napastniku z Juventusu, niż o trenerze, który spuścił ich Bari do Serie B.
I to wszystko w jednym z takich barów, gdzie nie naprawia się rozbitego szyldu. Kilka zestawów szyldów macie w fotach. A jednocześnie tuż obok przyklejone są ogłoszenia parafialne i rozpiska procesji na Wielki Tydzień. Ceny też przystępne. Espresso od 80 centów (w Polsce raz we Wrocławiu udało mi się znaleźć taniej), piwo małe 1,5 euro. Pizza 5 euro. Ale nie spróbowałem. Wpadłem w wir barijskich przekąsek. W sensie smakołyków z miasta Bari, serwowanych też w barach. Przekąski były tanie, ale było ich dużo. Zaczynając od sgagliozze: czyli z włoska polenta, po naszemu mamałyga smażona w dietetycznym głębokim tłuszczu. Dostaje się od razu 6 sztuk, człowiek syty jest po pierwszych dwóch. Do tego popizze, czyli coś podobnego do naszych racuchów. Dobre. Ale na pizzę czy makaron już nie miałem ochoty. Muszę przy najbliższej okazji powstrzymac łakomstwo przy pierwszych pokusach.
Saluti!
Mieczysław
Bari 4 kwietnia 2019


PS. Do Bari dolecimy bezpośrednio z Krakowa, Katowic, Warszawy i Wrocławia. Z lotniska jedzie co godzine autobus nr 16. Bilet kupiony w autobusie kosztuje 1.5 euro. Chyba nie da się inaczej jadąc z lotniska. W mieście kioski sprzedają bilety po 1 euro. Autobus jedzie ok 45 minut. Szybciej dojedziemy pociągiem 20 minut za 5 euro. Cena lotniskowa. Normalnie regionalne pociągi są zdecydowanie tańsze. Tylko w drodze uważajcie: są trzy kompanie kolejowe: Sud Est, Barese Nord i normalna ogólnokrajowa. Stacja Nord jest obok Centrale, a Sud Est (jeden czy dwa perony) na końcu Centrale. Na tablicach Centrale nie są uwzględniane pociągi Sud Est. Następnym razem opanuję ten chaos 🙂 Tym bardziej, że jest tu kilka miasteczek wartych odwiedzenia. Jak Matera, kulturalna stolica Europy 2019. I gdzie ponoć kręcono/kręci się najnowszego 007.
No psot skriptum to PS: na koniec błysnęło słońce. Wrzucę fotę, żebyście nie myśleli, że ja tylko bary w Bari… Żal wyjeżdżać. Ale z drugiej strony… tanie bilety, tania pizza, tanie piwo…

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *