Guten tag! A raczej: Dobre ranje! Bo wylądowałem na Łużycach. W krainie ogórka i bajecznych kanałów Szprewaldu.
Do Łużyc miałem lekkie uprzedzenie jeszcze od szkoły średniej. To przez jednego z kolegów, fanatyków tego rejonu. Każda rozmowa z nim schodziła na temat serbołużyczan. Dla niego nie było Cottbus, tylko Chociebuż! Zaczynaliśmy gadać o sporcie: schodziło na Łużyce. O muzyce – na Łużyce. Człowiek chciał już nawet o ogórkach zacząć – a ten znowu swoje. I tu rzeczywiście miał rację! Dość niespodziewanie wylądowałem na Łużycach i nie żałowałem. Choć rzeczywiście w okolicach Chociebuża gdzie nie spojrzeć: ogórki. Sposobów ich kiszenia jest pewnie tyle, ile gospodarstw. Nawet w fabryce czekolady (założonej przez Belgów ===>Felicitas ) prócz tradycyjnych tabliczek znajdziemy zieloną czekoladę w kształcie ogórka.
Aż dziw bierze, że zamiast ogórkowej, regionalną zupą jest tu soljanka. Choć i tak jak zobaczyłem ubranych na zielono rowerzystów, to myślałem, że jadą ogórki. Oj… niedobrze.
Może jesienne słońce za bardzo przygrzało? Usiądź, napij się piwa. Ale piwo tutaj też ogórkowe. Orzeźwiający radler dla rowerzystów… Dobrze, że pod ręką miałem zakupione małe conieco do popicia, bo z mocniejszych trunków na straganach były też likiery ogórkowe. Zapomniałem spytać, co Łużyczanie piją na kaca, ale chyba odpowiedź nasuwa się sama.
Na szczęście nie samym ogórkiem Łużyczanin żyje. W Lubbenau/Szprewaldzie (kwadrans jazdy na zachód od Chociebuża) ruszyliśmy na wycieczkę kanałami. O tym miasteczku mawia się, że jest brandenburską Wenecją, ale jest o wiele fajniejsza. Przypomina raczej meksykańskie Xochimilco. Nie ma tu kamienic, a nad kanałami stoją malownicze domki i wiejskie posiadłości. Na skrzyżowaniach nazwy… no właśnie.
Ulic? Na brzegach ustawiono znaki drogowe, ale do wielu chat dostaniemy się tylko łodziami. Łódką rozwozi pocztę nawet listonosz! W słoneczny weekend jak wczoraj, robiły się na kanałach prawdziwe korki. Bo w przeciwieństwie do Wenecji, tutaj prócz wynajętych łodzi – pychówek, prowadzonych przez doświadczonych sterników, możemy pływać samodzielnie kajakiem. To już kolejny raz w tym miesiącu ominęło mnie wiosłowanie, ale na pewno dopiszę to listy rzeczy do zrobienia. Miłośnicy zabytków mogą nawet wypożyczyć kajaki drewniane. Ja nie byłbym aż tak odważny mimo, że przeciętna głębokość kanału to około metra. No i trzeba mieć niezłą kondycję, bo najdłuższa trasa to wycieczka na cały dzień i 28 kilometrów do pokonania. Ale są i o połowę krótsze. Brandenburgia staje się powoli dobrym miejscem dla wodniaków.
Gospodarze zaprosili nas nad sztuczne jezioro Grossraschen, na południe od Chociebuża, powstające w dawnej kopalni węgla. Choć do optymalnego, zaplanowanego poziomu brakuje jeszcze półtora metra wody ( bedzie za ok. półtora roku) to już istnieje infrastruktura: ścieżki rowerowe i parkingi wokół zalewu. A od dziesięciu lat południowe zbocza pokrywa półtora hektara winorośli. Winnica ===>Winewobar wykorzystuje na południowych stokach nie tylko słońce z góry, ale i to odbite od sztucznego jeziora. Może dlatego z kilku gatunków wina najbardziej smakował mi Solaris.
Z strovosći! Prost!
Mieczysław
Chociebuż 25 września 2022