Co Pan robił w Satoraljaujhely? Niewiele – odpowiedziałby współczesny CK Dezerter. O wiele fajniejszy jest Sarospatak i Tokaj.
Zresztą właśnie w Sarospataku kręcono wiele scen z kultowego filmu, bo samo miasto Satoraljaujhely (czyli w wolnym tłumaczeniu Nowe Miasto pod Namiotem) było mocno zniszczone w czasie wojny. Dodatkowo granica państwowa, która od prawie 100 lat podzieliła miasto też raczej bardziej przeszkadzała niż pomagała. To zresztą temat na historyczną opowieść. Nie pomogła unia. Nie ma już kontroli na granicach, ale spróbujcie przejechać pociągiem z jednej strony na drugą. Nie to że nie ma torów. Są. Ale z Satoraljaujhely np do Koszyc rozkład jazdy pokazuje, że powinienem jechać przez… Budapeszt! A ja akurat przeciwnie do CK Dezerterów jadę w inną stronę niż Budapeszt. Teraz żeby pojechać dalej musiałem przejść ze dwa kilometry. Z Nowego Miasta (po słowackiej stronie) pociąg do Koszyc jeździ co godzinę. Do Satoraljaujhely pociągi z głębi Węgier też jeżdżą co godzinę. Ale granica trzyma się lepiej niż gdyby tu stał Mur Berliński. Swoją drogą przez polityczne podziały okazało się, że część regionu winnego tokajskiego została na północy. Warunki glebowo-klimatyczne za nic mają traktaty. I skoro parametry są spełnione, to nie ma powodu, żeby nie produkować tokaju także po słowackiej stronie. Ale oczywiście wszystko się wzięło od góry Tokaj u zbiegu Cisy i Bodrogu. Góra jest wulkaniczna. Przypomina Ślężę. Po płaskiej puszcie nie wytrzymałem i ruszyłem szlakiem winnic. Upał był taki, że mój zapas wody szybko się skończył. Kto wie czy też bym marnie nie skończył, gdyby nie to, że po drodze znalazłem jakąś piwniczkę. Winną, więc skrótowo nazywam je winniczkami. Prawdę mówiąc co chwila można się natknąć na jakiś składzik win. O dziwo, do wielu trzeba mocno stukać, żeby zobaczyć “szlachetną pleśń” dzieki której tokaj smakuje tokajem. A sam widziałem, jak Rosjanom opadły szczęki, kiedy dowiedzieli się, że najstarsza piwnica Rakoczego ma z pięćset lat. Amerykanie zaczęliby lewitować. To przecież ponad dwa razy więcej niż historia ich kraju. Ba! Nawet rodowici Komancze pięć wieków temu dopiero zaczynali się uczyć jeździć konno. A tu proszę: wchodzisz do takiej zabytkowej piwnicy i za jeden “decy” (czyli 100 gram) wina płacisz mniej niż dwa złote. Oczywiście za lepsze, jak np “szamorodni” trzeba zapłacić więcej, ale nadal nie jest to rujnowanie naszego budżetu. W Polsce ludzie podniecają się winami “do trzech dych”. Nie chodzi o wiek wyrośniętej młodzieży tylko cenę za butelkę. Tu zacny “szamorodni” można kupić w knajpie za 30 zł. Za półtora litra, bo pani akurat nie ma mniejszych opakowań. Oczywiście bez problemu odmierzy też miarkę spragnionym turystom. Bo tokaj w Tokaju piją tylko turyści. Kto więc koniecznie chce w czasie wyjazdu być “nieturystą”, „zejść z utartych szlaków”, żyć jak lokales, niech pod żadnym pozorem nie zamawia tu “aszu” a jedynie palinkę. Popitą piwem 🙂
Egeszsegedre!
CK Mieczysław
Tokaj – Satoraljaujhely
25 sierpnia 2015
PS I jeszcze kilka informacji praktycznych. Znajdujące się w oficjalnych wyszukiwarkach hotele oferują noclegi od 7000 HUF (1 euro to ok 300 forintów) plus opłata klimatyczna 500 HUF. Nad rzeką znajdują się też kempingi (nie testowałem) a w samym Tokaju sporo kwater prywatnych za 4000 (Huli) czy 5500 (Borpince – spałem, polecam) i to naprzeciwko dużego hotelu Tokaj. Komunikacja publiczna oznacza pociąg. Wprawdzie do końca miesiąca linia przechodząca przez Tokaj jest remontowana, ale działa komunikacja zastępcza autobusowa. Stacja kolejowa znajduje się ok 2 km od centrum, za to bliżej winnic. Zresztą tuż przy stacji też jest ciąg “winniczek”