Bem-vindo!
Ostatnio poczułem się jak polski piłkarz nożny. Oni też mogą pojechać do Rio jako turyści.Ze względu na krótkie spodenki nie wpuszczono mnie kiedyś do Meczetu Ummajadów w Damaszku, później do Bazyliki świętego Piotra w Rzymie i teraz na Maracanę w Rio de Janeiro. Fakt, próbowałem wejść przez bramkę prasową “z marszu”, bez wcześniego uzgodnienia. Ale uznałem, że skoro mecz nie jest derbowy, to służby prasowo/ochroniarskie będą mniej rygorystyczne. Być może był to tylko wykręt. Ale nie powiedzieli “nie ma pana na liście”. Tylko: “Przykro nam, ale w krótkich spodenkach nie przyjmujemy”. Co poniekąd wpisuje się w stereotyp traktowania futbolu w Brazylii jako religii. Zresztą już w autobusie z lotniska na monitorach pojawiają się wyniki, tabele i zapowiedzi meczów. I o dziwo (!) mecze są rozgrywane na ichniejszym stadionie narodowym. Zarówno takie ogórkowe (3791 widzów. Ten jeden to ja, bo kibicom nie sprawdzali długości nogawek) jak i derbowe. Zapewniam, że kibice z faweli Rio de Janeiro są nie mniej fanatyczni niż Wisły czy Legii. Ale policja nie wydaje zakazu rozgrywania meczów na stadionie piłkarskim.
Zresztą przed Mundialem (i Igrzyskami) bezpieczeństwo jest tutaj największym priorytetem. Przyznam, że sam po paru przeczytanych relacjach i ostrzeżeniach miałem podwyższony poziom uwagi. Nawet zastanawiałem się czy moja rezerwacja noclegu w Lapa to dobry pomysł. Szczególnie jeśli się przyjeżdża wieczorem do dzielnicy bohemy. Która w środku nocy pachnie nie tylko limonką z caipirinhi. Ale nie dajmy się zwariować. W Rio trzeba uważać tak jak w każdym dużym mieście, zwłaszcza portowym. Policja jest obecna na każdym kroku. Nie byłem nawet w połowie pierwszego piwa w sklepobarze, kiedy przeszły trzy patrole. W tym jeden konny i jeden rowerowy. A gdy zapuściłem się w ciemny zaułek dawnej fabryki żelaza, patrol cierpliwie (ale dyskretnie) czekał aż skończę fotografować. Ale nawet bez nich nie czułem, że tu jest jakiekolwiek zagrożenie. Podobnie jak na warszawskiej Pradze czy La Boca w Buenos Aires miejscowe rozrabiaki doszły do wniosku, że lepiej jak turyści sami dobrowolnie zostawią im pieniądze :). Różnica może jest tylko taka praski menel nie kupuje piwka w sklepie za 4-5 zł (puszka 350 ml). Wiem, bo sam kupuję taniej.
Tchau!
Rio de Janeiro – Madryt 21/22 lutego 2014
ps. A jak będziecie chcieli złapać autobus na lotnisko międzynarodowe Galeao (GIG) z centrum, to nie wierzcie informacji turystycznej (wprowadzili mnie w błąd), ani serii popularnych samotnych przewodników. Autor pewnie ani razu nie jechał autobusem na lotnisko. Inaczej by wiedział, że przez Avenida Rio Branco autobusy jadą jedynie w drodze z lotniska. I choć ta aleja jest dwukierunkowa, to w drodze powrotnej niebieskie autobusy ekspresowe zatrzymują się na równoległej Avenida Presidente Antonio Carlos (cztery kwartały na wschód). Albo z lotniska Santos Dumont.