Hej! Zostałem fanem fok. Choć na początku było trudno, to jak to się mówi: pierwsze foki za płoty.
O skiturowcach pisałem po raz pierwszy tak dawno, że ich zdjęcia są jeszcze na slajdach i negatywach. To elita nawiązującą do początków narciarstwa. Nie było wtedy wyciągów (nawet wyrwirączek), krzesełek (podgrzewanych) czy gondolek. Chcesz zjechać? To zasuwaj najpierw pod górę. Na nartach. Dopiero później zaprzęgnięto myśl techniczną i ułatwienia. Zawsze w Alpach mnie zastanawiało, kiedy widziałem idących skiturowców: po jaką cholerę idą, kiedy tuż obok jest wygodny wyciąg. I do tego bez kolejki. Właściwie przy naszej infrastrukturze powinniśmy być mistrzami w tej dyscyplinie. I rzeczywiście amatorów fok jest coraz więcej. W ten weekend na Pilsko zjechali chyba wszyscy liczący się zawodnicy, a wraz z nimi ich kibice i rodziny. Kiedyś też robiłem relację z wcześniejszej edycji pucharu, ale “ganiałem” za zawodnikami na zwykłych zjazdówkach. Jak plebejusz. Tu podjechałem wyciągiem, ówdzie odpiąłem narty i podszedłem pod górkę, gdzieś indziej zszedłem z ubitej trasy i zapadłem się po kolana. I jakoś nigdy nie miałem okazji spróbować pochodzić na fokach. To znaczy okazje były. Ale w Alpach musiałbym nie dość, że podejść ze dwa tysiące metrów, to jeszcze zjechać poza trasą. Bargiel to ja nie jestem. Ale Pilsko jest wprost idealne, żeby zacząć przygodę ze skiturami. Pierwsze wpięcie w nart, do których od spodu przyklejone są foki i pierwsze zaskoczenie. Narta nie zjeżdża! Dziwisz się jak na pokazie czarnej magii mimo wiedzy jak to działa: po to przyklejasz te foki. To znaczy nie prawdziwe skóry focze, tylko imitacje. Tradycyjna nazwa pozostała. (Wyjaśniam, gdyby ekoterroryści się przyczepili). Ślizg do przodu – narta jedzie do góry. W dół – stop. Tak to można chodzić! Wrażenie podobne do tego, kiedy zmieniłem w rowerze pedały ze zwykłych na spd. No i podobnie jak na rowerze trzeba było zaliczyć parę wywrotek. Na początku ostrych podejść wywaliłem się kilkanaście razy. Nie mogłem zaufać fizyce. Że niby tarcie fok na pewno mnie utrzyma? Ale jak już wpadłem w rytm to miałem zabawę nie z tej ziemi. Z uśmiechem przejeżdżałem obok dziur, w które zapadali się piesi bez nart. Sam pewnie bym się tam zapadł nie raz po pas, gdyby nie narty i foki na nich. Widoki z Pilska na Babią Górę i Tatry też przednie. Trzeba tylko jeszcze popracować nad kondycją. Następnego dnia bolały mnie mięśnie, których istnienia nawet nie podejrzewałem. Ale warto!
Zdravim!
Foka Mieczysław
Korbielów 17 lutego 2019
PS. I tradycyjnie kilka info praktycznych dla tych, którzy zechcą zmierzyć się z nartami zjazdowymi. Górale mówią, że ocieplenie jest chwilowe i zima wróci. Bilet czterogodzinny kosztuje 60 zł, a na cały dzień 80. Całodzienny obejmuje też wyciąg Baba, który należy do innych właścicieli niż reszta ośrodka Pilsko – Jontek. Żeby dojechać pod Pilsko (wyciąg zatrzymuje się kilkadziesiąt metrów poniżej szczytu) trzeba skorzystać z wyciągu dwuosobowego i dwóch orczyków. Zbudowane kilka lat temu krzesło czteroosobowe, które mogłoby usprawnić komunikację narciarzy stoi i nikt oficjalnie nie chce powiedzieć, czy i kiedy ruszy. W wypożyczalniach oprócz zwykłych nart zjazdowych możemy też wypożyczyć zestawy do skiturów. Polecam (i dziękuję za wypożyczenie sprzętu) firmę Osicki (przy hotelu Fero Lux)
Jeden komentarz