Kalimera! Po czym poznać, że zbliża się lato? Mam coraz więcej pytań o tanie loty. Tak jakbym bym właścicielem przynajmniej kilku drimlajnerów 🙂
Niestety, samolotu jeszcze się nie dorobiłem. Co najwyżej sobie dorobię jako pilot wycieczek. Czy raczej jednej wycieczki 🙂 I niestety: w wakacje szanse na tanie loty radykalnie się zmniejszają. Zwłaszcza na tak popularnych kierunkach jak Pernambuco, Kapsztad czy Honolulu. Zresztą: niby czemu linie lotnicze mają sprzedawać coś taniej, skoro tłumy ludzi są chętne zapłacić więcej? Nie wszyscy są jak ten Kowalski z dowcipu, który nie cierpi tłoku spoconych ciał i ciepłej wódki. No to szef mu dał urlop w listopadzie. Owszem: zdarzają się i latem niezłe okazje. Sam rok temu leciałem z Kopenhagi do Kowna za sześć (słownie: sześć) złotych. Ale zwykle trzeba zapłacić więcej. Albo lecieć w dniach grupowych meczów Polski w czasie najbliższego EURO. Albo czekać z zakupem do ostatniej chwili. Bo zbliżające się lato to także więcej samolotów czarterowych. I o ile samoloty rejsowe nie sprzedadzą taniej swojego biletu, to biura podróży już za czarter zapłaciły. Czasem sprzedają swoje miejsca jeśli nie uda im się sprzedać całego pakietu z hotelem, wyżywieniem, transferami. Najlepsze oferty (przynajmniej z lotniska w Warszawie) moim zdaniem ma Rainbow i TUI. Szczególnie jeśli wczasy mają się rozpocząć w środku długiego weekendu. I do tego lotem w środku nocy. Oczywiście taki czarter ma swoje minusy. Kolejka do odprawy. Bo kartę pokładową trzeba odebrać przy stanowisku. Miejsca na nogi mniej niż w tzw niskokosztowych liniach. No i gromady radosnych wczasowiczów, którzy zaczynają świętować jeszcze przed kontrolą bezpieczeństwa. Plus wybudzone ze snu niemowlaki (bo większe dzieci jeszcze nie zaczęły wakacji). Na szczęście doświadczenie z przejazdów autobusami nie pozwala mi wyruszyć w drogę bez nienaładowanego odtwarzacza muzyki. Oraz przynajmniej jednej pary zapasowych słuchawek. 🙂 Niestety. Stewardessy służbistki potrafią wybudzić tuż przed lądowaniem. Bo ponoć ze względów bezpieczeństwa nie można mieć w uszach słuchawek w trakcie lądowania. Jakby co, to mógłbym nie usłyszeć komunikatów załogi. Wyjąłem słuchawki. I tak bym nie usłyszał komunikatów załogi. Płacz małoletnich skutecznie zagłuszał silniki boeinga. Nie, żebym miał pretensję do dzieci. Bo kto im ma powiedzieć, że ból i zatykanie w uszach wynika ze zmiany ciśnienia. Starsi instynktownie przełykają ślinę albo naciskają sobie uszy. Niemiłe uczucie znika. A skąd o tym mają wiedzieć maluchy, które nie czytają? Szczęśliwie lądowanie o czasie. Lotnisko w Korfu w sobotni poranek wygląda jak centrum wszechświata. Tylko z Warszawy lądują tu ze dwa albo trzy czartery. Jeszcze nie ma szóstej a już czekają dziesiątki busów i rezydenci – uśmiechnięci i odświeżeni. W porównaniu z wymiętymi pasażerami nocnego czarteru wszyscy wyglądają świeżo nawet o takiej niechrześcijańskiej godzinie. Ale nie zazdroszczę im. Musieli się zerwać przynajmniej parę godzin wcześniej, zbierać niedobitki kończące wczasy. I przygotować się na nowych. Już przy odbiorze bagażu słyszałem: a czemu nie ma jeszcze mojej walizki (wjechało dziesięć pierwszych z dwustu), czemu tu tak zimno (20 stopni Celsjusza) i czemu zapomniałam aktywować roaming. Byłem naprawdę zadowolony, że to nie ja zostanę z dylematami “czy na pewno jest tu suszarka do włosów” :P. I bardzo wyluzowany. Tak bardzo, że dopiero jak wyszedłem z lotniska, to się zorientowałem, że nie sprawdziłem czy jakaś komunikacja publiczna odjeżdża do miasteczka, czy trzeba dać zarobić taksówkarzom. No tym razem na mnie nie zarobią. Wprawdzie pierwszy autobus dopiero za dwie godziny, ale do portu około 2-3 km. Prom do Sarandy odchodzi o 9 – to sprawdziłem 🙂 Poranny spacer dobrze mi zrobił. Jeszcze tylko odstać swoje w kolejce do sprawdzenia paszportu. Wydaje się, że Albania jest dla wszystkich wczasowiczów nową ziemią obiecaną. Ale udało się nie spóźnić. I zobaczę, czy rzeczywiście jest to ziemia obiecana.
Mire se vini ne Shqiperi!
Mieczysław
Na Morzu Jońskim
28 maja 2016
PS. Z różnych miast w Polsce można znaleźć cenę na Korfu nawet za mniej niż 300 zł. Czarter Enter Air rezerwowany przez strony TUI znalazłem za 389 zł. Uwaga: system im czasem się nie odświeża i to w obie strony. Oficjalnie na stronie było np 499 zł. Ale dopiero po kliknięciu na ofertę pojawiało się sto złotych mniej choć bywało i więcej. No i czekanie na ostatnią chwilę ma tę wadę, że… może już nie być biletów. Powodzenia! Prom do Sarandy kosztuje teraz 19 euro i płynie o 9 oraz 18.30 czasu greckiego. W sezonie jest drożej o piątkę, i dochodzi kurs o 13. Poranny “Latający Delfin” pokonuje trasę w pół godziny. Późniejsze promy płyną ponad godzinę. (Powrotne z Sarandy 10.30 i 16, plus sezonowy o 9.00 czasu albańskiego)