Piłeś? Nie piłem! Powiedz Gibraltar. Gibraltar. A stolica Sri Lanki? Piłem. Nazwa oficjalnej stolicy wyspy trudna jest do wypowiedzenia nawet na trzeźwo.
Dzisiaj pełnia. To w buddyjskim kraju oznacza, że jest święto i dzień wolny od pracy. Obowiązuje zakaz spożywania alkoholu i mięsa. Przyznam, że jakoś prześlizgnąłem się nad przewodnikiem, który opisywał święto Poya. Tak, zamknięte banki i instytucje. Niektóre sklepy też. Ale targowiska działały pełną parą. Oprócz sklepów monopolowych. Nawet w katolickim do szpiku kości Negombo. Nie wiem jak to wygląda w innych częściach wyspy. Ale tu zamówienie piwa do obiadu wywołało małą panikę w barze. Potem dopiero konspiracyjnym szeptem właściciel lokalu powiedział mi: Wiesz, dziś święto, więc nie możemy oficjalnie sprzedać Ci piwa. Sprzedał nieoficjalnie. Zresztą potem się przyznał, że i tak nie ma koncesji 🙂 Normalnie podaje piwo z butelką. Dziś z butelki przelał piwo do… dzbanka na herbatę. poyablg02Ceramicznego, nieprzezroczystego. Ale podał zmrożony kufel. Przyznam, że z przymrużeniem oka traktowałem opowieści z krajów muzułmańskich, kiedy szejkowie pili whisky z fajansowych filiżanek. Tu sam z podobnej filiżanki wypiłem piwo. A obok mnie inni turyści dżin z tonikiem. Dżin nalewany przy barze z plastykowej butelki po wodzie mineralnej SMAK :). No i siedzimy sobie i wznosimy toasty białymi filiżankami. Dobrze, że jestem nad morzem i można jeść krewetki, więc niespecjalnie brakuje mi mięsa. Ale cichociemna konspira z alkoholem przypomina szkolne toalety z palaczami. Zresztą, jeśli chodzi o piwo, to w paru miejscach okazało się, że nie jest proste jego kupienie. W jednym z miejsc mój gospodarz dość mętnie tłumaczył jak dojść do wyszynku, żeby nie pogryzły cię małpy i nie wdepnąć w krowę. Następnego dnia rano, okazało się chłop z radości złapania jedynego klienta w swoim pensjonacie (czyli mnie) od samego rana chodzi narąbany jak messerszmit. Nie to mu mam za złe. Bardziej jego żona, która od rana chodziła jak szerszeń. Trawestując stary dowcip o Gibraltarze (Piłeś? Nie piłem! Powiedz Gibraltar! Piłem)poyablg03 tu raczej trzeba powiedzieć nazwę oficjalną kraju. Colombo to  handlowa nazwa stolicy. Oficjalna to Sri Dżajawardanapura Kotte. Nawet na trzeźwo trudno wymówić. Mój gospodarz z Dambulli z rana mógł powiedziec jedynie “sri”, a i to się zacinał. Jak mówiłem, nie to mu mam za złe. Tylko dlaczego nie chciał się podzielić zapasami (odpłatnie) ze mną wieczorem? W Kandy był chyba w centrum tylko jeden sklep, do którego zachodziło się od zaplecza parkingu. Albo trzeba było poprosić kierowniczkę sklepu, która otwierała przejście tylko dla wtajemniczonych. I tym wejściem wpuszczano tylko cudzoziemców. Cudzoziemcy tutaj mają kilka specjalnych przywilejów. Zwykle trudno im się wmieszać w tłum nawet jeśli przywdzieją pomarańczowe mnisie szaty. Kiedy na obrzeżach dworca w Galle wszedłem do zwykłej mordowni, o uroczej skądinąd nazwie Hotel Sydney, to od razu podszedł do mnie ochroniarz i grzecznie, ale stanowczo poprosił o przejście do innej “lepszej” sali obok. Tam gdzie piwa nie sprzedawali zza metalowych krat.poyablg01 Ale tam też jedyny raz w czasie tego wyjazdu ktoś miał do mnie jakieś pretensje. Wyglądało to trochę śmiesznie, bo gość który do mnie wystartował był o połowę ode mnie mniejszy i do tego ledwo się trzymał na nogach. Od razu jego koledzy (podobnych rozmiarów) odciągnęli go ode mnie. Z tego co zrozumiałem, nie przepadał za obcymi. No i wypił kilka piw wzmacnianych arakiem. To taki tutejszy bimber z kokosa, czasem dla zmylenia nazywany szkocką. Zmyłek językowych może być więcej. Kiedy np na dzień dobry zobaczyłem “Vegetarian Hotel” to pomyślałem, w jaki sposób sprawdzają ci dietę. No fakt, ja specjalnie na wege nie wyglądam. Ale innym co? Badają krew? Sprawdzają oddech? Czy byli w burgerkingu? Ale hotel tutaj to odpowiednik jadłodajni czy baru. Chociaż oczywiście czasem może też być hotel w naszym rozumieniu tego słowa. Inna pomyłka to “plenti” czyli skrócone do “plain tea” – zwykła herbata czarna, bez mleka. Nie podają jej “plenty” – dużo. Zwykle pół kubeczka czy szklanki. No chyba, że się zamówi dzbanek. Ciekawe czy w jutrzejszej herbacie będą posmaki dzisiejszego piwa.
Negombo 6-7 grudnia 2014
Mieczysław
PS: Sklepy alkoholowe otwarte są zwykle od 9 rano do 9 wieczorem. Niektóre służą jako bary. Poza strefą plażową, napicie się piwa może być niezłym wyzwaniem. Zwykle butelkowany Lion kosztuje w knajpie 300-350 rupii za butelkę 0.625 litra. W sklepie to od 190 do 220 rupii, kaucja za butelkę wynosi około 30 rupii (miałem wrażenie, że w miarę oceny potencjalnego klienta). Jest oficjalny zakaz sprzedaży alkoholu w czasie święta Poya. Święto może odbiegać od pełni astronomicznej, które mamy w naszych kalendarzach. Trzeba sprawdzić w kalendarzach lokalnych.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *