Hola! Jak człowiek nie ma balkonu, to wybierze się na dwudziestokilometrowy spacer, żeby posiedzieć przez chwilę. No i popatrzeć na kondory.
Nie tylko w Andach kondor pasa. Pod Cordobą też. “Pod” będę używał w wersji lokalnej. To znaczy jak coś jest poniżej 200 km to jeżdżą tu autobusy podmiejskie. Trzymając się tego opisu, 80 czy 100 kilometrów to w zasadzie niewarte wzmianki. No i rzeczywiście. Można było podmiejskim autobusem dostać się do Parku Narodowego Quebrada el Condorito. Choć jak już za pierwszym razem podjechałem, to strażnik sam wybiegł do autobusu mówiąc, że dziś park nieczynny. Nawet się nie zdziwiłem. Cud, że kierowca w chmurach widział drogę. Bo jechaliśmy powyżej 2000 metrów nad Atlantykiem (albo Pacyfikiem, chyba mniej więcej ta sama odległość) i nie widać było nic. Czapką w ziemię trudno trafić. Cud, że znalazłem drzwi wejściowe do autobusu. Kierowca miał trochę dalej. Noc przespałem w jakimś dziwnym Sopocie po sezonie. O tym może jeszcze będzie okazja opowiedzieć. Ale po południu w niedzielę ponowiłem próbę dotarcia – 40 km to przecież niewiele. Dostanie się do autobusu to nic w porównaniu z wejściem do parku. Nie spotkałem wczorajszego strażnika, by się go spytać czy specjalnie czekał na autobusy ze straceńcami takimi ja wczoraj? Bo od bramy trzeba było jeszcze dwa kilometry (w wersji lokalnej: za rogiem) depnąć, żeby się znaleźć w parku. Powoli się ściemniało, a ja znowu trafiłem na upierdliwą urzędniczkę. Trzeba się zarejestrować do parku. OK. Imię, nazwisko, data urodzenia, telefon (nic to, że nie ma zasięgu), telefon do przyjaciela, żony, kochanki, numer buta etc… a potem pytanie które mnie zagięło.
-Masz palnik? (Nie, że: dajesz w palnik?).
-No pewnie, że mam. Nawet dwa.
-Pokaż.
-Proszę.
-Pokaż gaz.
-No tu słabo – myślałem, że kupię. Widzę, że to zła odpowiedź. Ale mam pół litra. Nie to że vodka connetcing people. Bo w tzw. międzyczasie wróciłem do starych dobrych czasów z podstawówki i denaturatu. Też może jeszcze będzie okazja opowiedzieć. Potem pani mnie jeszcze przepytała na okoliczność posiadania namiotu, śpiwora, ilości herbaty i cukru i już, już mogłem prawie że czuć się oficjalnym gościem parku narodowego. Wszystkie te pytania miały na celu sprawdzić, czy jestem gotów na rozbicie namiotu. I jak to w kraju czczącym ikonę systemu, gdzie nic nie jest dla ludzi: Ognisk nie wolno palić. Sprawdzimy czy masz kuchenkę. A jeśli nie to vete cabron amigo. Zamiast otworzyć sklepik, żeby na kartuszach, denaturatach i spirytusie zarabiać. Pani jeszcze powiedziała ostatnie ostrzeżenie.
-Ostatnia toaleta jest tutaj. Więc jeśli chcesz skorzystać proszę, bo następna okazja jak będziesz wracał.-
Pewnie miałem wzrok jak większość turystów, więc pani dodała tylko dwa słowa. Nie: że kara, nie wolno etc…
– Puma i ziarara.-
Puma co to jest to wiecie. Ziarara (yarara) to jakiś gad pełzający. Na samą myśl w zasadzie odechciewa się skoków w bok/w sensie :wysoką trawę. Dwie albo trzy tablice informacyjne działają lepiej niż stoperan. A wszystko to po to, żeby zobaczyć kondory. Tak, można tę wycieczkę zrobić w jeden dzień z Cordoby lub Mina Clavero (to ten Sopot). Ale do punktu widokowego trzeba od noclegu jeszcze dygnąć 7 km (od szosy z autobusem 10) i w zasadzie może maratończycy zdążą na najlepszy czas. Czyli przed 9 rano. A i tak trzeba pamiętać, że gniazda kondorów są ponad kilometr od Balkonu Północnego, skąd się na nie patrzy. Tak więc sorki, że na fotach raczej “widziałem kondora cień”. Ale to i tak lepiej niż te smutne w zoo w Ekwadorze. Kilku amigos i ciekawskich companeros, które próbowały sobie osmalić piórka przy herbacie. a także Krzyż Południa w bezchmurną noc również warte są niewygody biurokratycznej. Dopiero przy wyjeździe sprawdziłem dodatkowo, że w mojej karcie (format A4) rejestracyjnej jest wpisane jakieś dziewczę w młodszej ode mnie kategorii wiekowej. Mi zresztą też pani przyznała niższą kategorię (dzięki!). I przez moment się zastanowiłem. Taki kwit znaleziony przy żonatym facecie to foch. Albo sprawa sądowa. No przecież sam podpisałeś, że jestes z kobietą (kategoria wiekowa od 19 do 30 lat jak zanotowała parkowa biurwokratka)… A wszystko przez dupochrona, który nie zaleca samotnych wejść do parków narodowych. Ale też – bo czytam teraz kryminał – może tak być że wszedłem do parku z kobietą (nadal lat 19 do 30) a wyszedłem sam… W razie czego zwalę na pumę. Albo ziararę.
Hasta la vista!
Senior Mieczysław
Park Narodowy Quebrada del Condorito 14 Marca, Cordoba, Argentyna
PS I tradycyjnie kilka info praktycznych. Nie wszystkie autobusy stają na przystanku La Pampilla. (Między Cordobą a Mino Clavero). Trudno to zresztą nazwać przystankiem. Co jest istotne bardziej przy powrocie, bo można chwilę poczekać aż ktoś się zlituje i zatrzyma. Październik-Marzec wejścia od 8 do 19, potem do 16. Po drodze do Balkonu Północnego (przejście łatwe, trochę jak Połoniny, tyle że z szansą na pumę) jest jeszcze jedno miejsce biwakowe. Bardzo ładnie utrzymane, woda pitna z potoku. Prawie jak w zegarku trudno było zobaczyć nawet cień kondora po 10.30. Ostatnia możliwa godzina obserwacji to 17 (18 jeśli ktoś potrafi pokonać 10 km w godzinę). Trzeba pilnować zamknięć namiotów, bo mniejsze amigosy i kompanierosy nie boją się wejść pod tropik. Na miejscu nie ma żadnego sklepiku. Być może to się zmieni, gdy pojawi się więcej udogodnień. Wtedy pewnie też pojawią się bilety wstępu. Póki co wchodzimy za darmo, ale wszystkie sprzęty potrzebne do biwakowania bierzemy ze sobą.