Dobryj dień! Nie chciałbym wyjść na rewizjonistę, ale we Lwowie czuję się jak w domu. Polską mowę słyszy się tu tak często jak ukraińską na ulicach Warszawy czy Wrocławia.

Oczywiście inne są tego przyczyny. Prócz paru prominentnych eksministrów niewiele osób przyjeżdża tu do pracy. Większość naszych rodaków rusza polskimi śladami, które spotykamy tu na każdym kroku. Ja ruszyłem swoim ulubionym piwnym szlakiem. Hm, piwnym? No nie od początku. Od czasu gdy byłem tu za pierwszym razem, hotel Dżordż poprawił swój standard na tyle, że przestał być w moim zasięgu finansowym. Na szczęście pojawiło się też mnóstwo fajnych hosteli. Rzadko oferują one śniadania. Z prostego powodu. Jest tu tyle możliwości taniego jedzenia (obiad w centrum od 45 hrywien, czyli ok 2 dolarów), że nikomu nie chce się bawić w dodatkowe przygotowania. Wychodzę z rana i pierwsza knajpa, która jest otwarta – przypadkiem – to “U Baczewskich”. To instytucja wśród wódek. Gdyby nie druga wojna światowa, to pewnie teraz dorównywałaby popularnością Smirnoffowi. Swoją drogą – jak trzeba mieć zryty komuną beret, żeby po “wyzwoleniu” niszczyć jedną z lepszych gorzelni świata. Cud, że przetrwały receptury i firma wróciła do produkcji, chociaż Wiedeń lepszy jest do promocji wina czy piwa niż wódki. Dawne budynki gorzelni dziś są domem dla kowali i producentów drzwi. Konkurencyjna fabryka wódek otwarta jest naprzeciwko, ale niektóre marki widziałem pierwszy raz. A U Baczewskich jest właściwie jedna marka. Nawet na śniadaniu (swoją drogą – prawdziwe wschodnie śniadanie, żadnych krułasantów z dżemem) można sobie poprawić krążenie pięćdziesiątką destylatu z ziemniaków. Całe śniadanie w cenie warszawskiej pięćdziesiątki w dobrych lokalach 🙂
Po takim podkładzie można zwiedzać muzea. Zacząłem oczywiście od Muzeum Piwa, które też powstało niedawno w Browarach Lwowskich. To znaczy Browar Lwowski powstał dawno. W tym roku świętujemy okrągłą – 302 – rocznicę ich powstania. Ale muzeum jest dość nowe. I podobnie jak Muzeum Carlsberga (znak czasu) w Kopenhadze także tu mamy fajną wystawę traktującą bardziej o historii miasta niż o samym piwie. Historii pokazanej w dość poprawnie politycznie sposób. Ani razu nie pojawia się tam nazwa żadnego państwa, ale poszczególni królowie, cesarzowie już tak. Jakiś Amerykanin (Północny) obok mnie był dość skołowany gdy nagle wszedł do dużego segmentu polskich plakatów reklamowych (w tle leciał Szczepcio i Tońcio z nieśmiertelnym szlagierem Tylko we Lwowi) a zaraz potem jeden czy dwa pisane cyrylicą 🙂 Za to mnie rozbawił stuletni plakat reklamujący piwo butelkowe. Czyli problem niedolewania do kreski jest stary jak świat, a ze swej strony mogę dodać, że zwłaszcza w barach klient będzie zadowolony dostając piwo do pełnej miary napełnione 🙂
Poprawności politycznej w historii jest sporo, za to jeśli chodzi o bieżące wydarzenia – hulaj dusza. W jednym z teatrów – Tak! Poszedłem też do teatru – mamy kolekcję piwa Trump, a plakat reklamowy głosi – Uwolnić Melanię! Ten teatr to Pravda – Teatr Piwa, który na miejscu warzy różne gatunki. Naszym rodzimym piwnym hipsterom może się nie spodobać. Wbrew opinii o drożyźnie amerykańskich chmieli można sprzedawać je za mniej niż dwa euro za pół litra. W lokalu. A nazwy nie są może tak wymyślne jak – nieustająco mnie bawi – atomowy morświn. Ot Wiosna, Batiar O Trumpie już wspominałem. Jest też Frau Ribbentrop czy Putin Huilo. Tak, dobrze myślicie: pierwsze skojarzenie słowa “huilo” jest prawdziwe. Jest też piwo poświęcone Obamie. To oczywiście – całkiem niezły – stout!
Ech kto pjot, temu naliwajte!
Batiar Mieczysław
Lwów 31 maja 2017
PS. Wódka Baczewski, Carslberg i Pravda nie sponsorowały tego wpisu (choć w muzeum piwa dostałem 12 hrywien zniżki studenckiej 🙂
Kilka info praktycznych: śniadanie u Baczewskich ul Szewska, 110 hrywien
Muzeum Piwa, ul Klepariwska 18, wejście 60 hrywien, degustacja 4 piw 30 hrywien (mają też APA)
Teatr Piwa Prawda, Rynek 32, piwa od 24 hrywien za 0.25 litra. W nalewakach przynajmniej trzy aktualne produkcje, w weekendy wskazana rezerwacja jako, że w godz 19-22 gra orkiestra dęta
I jeszcze tradycyjne wyjaśnienie tytułu: dla dorosłych, bo piszę tu o alkoholach. Ciekawscy mogą pójść do kawiarni inspirowanej przeżyciami Leopolda Sachera-Masocha. Tak, jest tam też Tort Sachera w sekcji menu zwanej orgazm. Niektórych rzeczy jednak nie da się odzobaczyć 😛

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *