Buonasera! Strona robi się bardzo włoska. Ale… nie będę narzekał. Choć pogoda w tej rzekomo Słonecznej Italii jest taka, że dwa razy sprawdzałem, czy nie zrobiłem literówki. Bo w trzech słowach mogłyby być dwa wulgaryzmy 🙂
Z paru miast w Polsce można tu przylecieć na przedłużony weekend. I można się poczuć lepiej niż przeciętny Amerykanin lub Japończyk. Oni wpadają tu na dzień (najwyżej jeden nocleg) i mkną dalej. Coś jak Gringo Trail w Ameryce Południowej, obejmujący najważniejsze miejsca “któretrzebazobaczyć”. W Europie chyba nie da się czegoś takiego stworzyć, bo jest tu za dużo miejsc. Ale oczywiście Piza jest w czołówce tej listy ze swoją tzw Krzywą Wieżą. Krzywą dla nas. Bo nie jest krzywa. Choć oczywiście wszystko zależy od punktu widzenia i ogniskowej obiektywu. 🙂pizablg1 Kolumienki proste. Tylko całość pochylona. Inaczej w oryginale byłoby “curva” a nie “pendente”. Ale jakiś protoplasta gugltranslejt wiedział lepiej 🙂 Zresztą podobnie z “pao de acucar” (wybaczcie, że bez znaków portugalskich) tylko u nas zrobiono Głowę Cukru. Włosi mają nadzieję, że “Azzuri” zagrają tam za niecały miesiąc. Tymczasem w kilku miejscach rozstawiono telebimy, bo Italia grała z Anglią. Jako, że padał deszcz, to największą popularnością cieszył się ekran w Logge di Banchi. Siedemnastowieczna hala targowa była wypełniona po brzegi, mimo meczu rozgrywanego o północy. Ferdynand Medyceusz który to zbudował musiałby być zdziwiony. Także dopingiem dla Italii, której w jego czasach jako państwa nie było.Szczerze zazdrościłem im i drużyny i radości następnego dnia, kiedy z dumą prezentowali swoje gazety. pizafb2Przy okazji porównałem też kilka relacji z naszych stron sportowych od wysłanników na Mundial. Na początek pasjonujący reportaż o próbie kupienia karty SIM do telefonu. I bohaterskim wejściu do taksówki w Rio de Janeiro. Inny felietonista rozpaczał, że nie może wsadzić do dziury swego bolca. To znaczy zdziwił się, że są różne rodzaje wtyczek elektrycznych na świecie. A wcześniej przez 12 godzin (słownie dwanaście!) nie działał mu ekran telewizora w samolocie. Chłopaku! Gdybyś dostał akredytację na poprzedni brazylijski Mundial to byś dwanaście dni płynął statkiem. A i to z Lizbony, bo z Gdyni byłoby dłużej.
Ale może niepotrzebnie się irytuję? Może ludzie chcą czytać (jak mawia Krzyś) “fstszonsajonce historie o koczowaniu na lotnisku” ? No więc już drugą godzinę siedzę w hostelu bo leje. Może dokonam heroicznego wysiłku i sieknę direttissimę po kolejne espresso.Tu mogę rozdzierać szaty że płacę aż 90 centów, bo w Portugalii tylko 60. Nie zastanawiam się, ile kawa kosztuje w Polsce. Bo już za chwilę czeka mnie następne tytaniczne zadanie: pizza czy makaron? I w którym sklepie kupić pieczywo na jutrzejsze śniadanie. A potem taksówka czy autobus do Torre Curva, tj Pochyłej Wieży. A może na piechotę? Solo, bez asekuracji, półtora kilometra… No nie jest lekko 😀
Saluti
Piza 15 czerwca 2014
PS A przy okazji info praktyczne: w Pizie lotnisko położone jest prawie w centrum miasta. Do dworca głównego kolejowego idzie się jakieś 15 -20 minut. Na większych lotniskach tyle można przejść między poszczególnymi bramkami. Nie wiem czemu autobus lotniskowy kosztuje aż 6 euro. Podobnie jest w Bolonii. Choć tu odległość do dworca jest większa, bilet kosztuje tyle samo. Ale wystarczy wyjść z lotniska (ok 500 metrów)i złapiemy zwykły miejski autobus (ja wybrałem przystanek Birra 🙂 za 1.50 euro do dworca kolejowego. Trzeba mieć odliczoną kwotę, bo automat w autobusie nie wydaje reszty. Ale zawsze można poprosić o pomoc stewardessy z Ryanaira, które też tak dojeżdżają do centrum 🙂

Podobne wpisy

Jeden komentarz

  1. Ups, korekta. Pomyliłem się. 6 euro kosztuje bilet z lotniska w Pizie do Florencji. Bilet do dworca kolejowego w Pizie kosztuje 2 euro kupowany u kierowcy, 1.30 euro kupiony w tabachhi. Ale odległość do dworca nadal się nie zmieniła: kwadrans piechotą 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *