Dober dan! Ponoć są tacy, którym nudzą się narty. Trudno, lepiej wtedy jechać nad ciepłe morze. Ale nie myślałem, że sam będę chciał odstawić deski.
I nie zamieniłbym ich na “parapet”. Co to, to nie. Jestem konsekwentnie konserwatywny. Pamiętam jednak jak z zeszłym roku (a fejsbuk nie omieszkał przypomnieć 🙂 ), jak bawiliśmy się świetnie na skibobach w Krvavcu. Aż żal było opuszczać ten ośrodek, ale samolot, choć lotnisko blisko, nie chciał czekać. Teraz jedną z atrakcji miał być “pleżuch”. No z czym to się może kojarzyć? Nie wiedział tego nawet nasz cicerone. Wydawałoby się, że Słowenia jest małym krajem, a tu proszę: nie wie Ljublana co się dzieje w Mariborze. Godzina jazdy samochodem. No więc pleżuch to takie oszczędniejsze sanki. maribor17_133_blgJedna płoza, siedzisko bardziej dziecinne i trzymanie się dwóch poprzeczek. Głównie po to, żeby pojazd (?) nie wyjechał spod d…no spod człowieka.maribor17_111_blg Zabawa przednia. Nie wiem czy lepiej bawiłem się przy własnych zjazdach, czy przy zjazdach slalomowych towarzystwa obok. Fakt, byli na lekkim dopingu i niektórzy mieliby problem z trafieniem czapką o ziemię nie mówiąc o bramkach slalomowych. Ale wszyscy bawili się świetnie. Prawdę mówiąc najgorszą częścią było samo podejście z pleżuchem pod górę. Czasy kiedy byle górka była dla nas saneczkową mekką dawno mam za sobą.
Na szczęście wczoraj nie trzeba było mozolnie podchodzić. Spróbowałem pierwowzoru wyciągów, czyli koni. “Readers of Horse and Hound should be delighted!” Skandynawowie nazywają to skijoring rogla17_090(darujcie brak norweskich znaków diaktrycznych). Na Podhalu – kumoterka. Czyli zamiast orczyka zaczepiasz się do konia i wiśta wio! Oczywiście w klasycznej wersji nie ma jeźdźca, tylko sam narciarz ma kierować koniem tak, by jechał zgodnie z naszym życzeniem. Szczęśliwie przewodnicy – troszcząc się o nasze zdrowie, a może i życie – nie pozwolili na samowolkę. Nawet w przypadku tak szlachetnej rasy jaką są lipicany. Może widzieliście pokaz Hiszpańskiej Szkoły Jazdy w Wiedniu? Tamtejszych baletów nie powstydziłby się Taniec z Gwiazdami. Konie prawdziwie cesarskie pochodzą ze słoweńskich Lipic. Mnie wiózł najstarszy Mirko. To znaczy ciągnął. Nie śmiałbym przy mojej wadze go dosiąść. Ale pociągnąć? Proszę bardzo! Jego bracia dają sobie radę z dorożkami to dadzą i ze mną. Początkowo powoli, niczym na wyciągu łącznikowym pod Pilskiem. Ale potem mogłem nawet zrobić slalom. Aż szkoda, że przejażdżka trwała tak krótko. Za krótko!!! Muszę to powtórzyć. No i ciekaw jestem jak się powozi koniem bez jeźdźca. Jedynie za pomocą dziesięciometrowego holu, którego końca trzyma się narciarz. Albo snowboardzista. 🙂
Pozdrav!
Mieczysław
Maribor – Rogla 26 stycznia 2017
PS. Kwadrans jazdy kosztuje 15 euro. Więcej info znajdziecie na stronach www.rogla.eu i www.pr-pesku.com Najlepiej dojechać tu na nartach, deskarzom jest trochę za płasko i strasznie się męczą 🙂

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *