Grűzzi! Szwajcaria nie ma dostępu do morza. Ale ma Riwierę, której nie powstydziłyby się kraje śródziemnomorskie. Zaletą kąpielisk jest to, że woda jest tu słodka. I „nie ma fal, nie ma fal” jak śpiewał popularny szansonista.
Kąpieliska oczywiście nad Jeziorem Genewskim zwanym tu Lac Leman. Tym samym, nad którym parę dekad wcześniej był “smoke on the water and fire in the sky”. I tym samym, które przyciągnęło słynnego Farrokha Bulsara (bardziej znanego jako Freddie Mercury) czy Charlesa Spencera Chaplina. Ale wcześniej, w Vevey w hotelu Du Lac mieszkał nasz Henryk Sienkiewicz, kwestując i propagując ideę wolnej Polski. Psioczył strasznie na pogodę i na podłe jedzenie. Przez ponad sto lat trochę się zmieniło. Latem pogoda zwykle cudna, a lokalne knajpy szczycą się jednymi z najlepszych kuchni w kraju. O czym przypomina też widelec wbity w jezioro.

Nasz Noblista mieszkał tu bo wtedy było tu tanio. Teraz za pokój trzeba zapłacić przynajmniej 300 franków. Nic nie kosztuje wejście do ogródka i zrobienie zdjęcia z pisarzem, który w tym hotelu zmarł nie doczekawszy niepodległości. Ponoć kiedyś był tu nawet deser Henryk. Teraz klientom pozostaje jedynie wypić drinka w hotelowym Henryk’s Bar. Polskich napitków nie widziałem, ale jak wpadnę następnym razem, to sprawdzę czy barman skorzystał z moich wskazówek. 😛 Jeszcze przy temacie poloników: w pobliskim hotelu Trzy Korony, upamiętniono też Paderewskiego. Tablica pamiątkowa znajduje się od strony Rue d’Italie.


Ale oczywiście wszyscy najbardziej kojarzą pomnik Freddiego w Montreux. Muzycy światowego formatu rzeczywiście są tu częstymi gośćmi.

Nie tylko w czasie słynnego Montreux Jazz Festival. Kilka razy miałem szczęście być w czasie festiwalu. Wtedy na całej promenadzie można było usłyszeć niezłe zespoły, często dające koncerty spontanicznie. Ale lato pełne jest także zaplanowanych wystąpień. Niemal codziennie gdzieś na Riwierze jest jakiś darmowy koncert. Byłem tu dwa dni i trafiłem na trzy występy: od duetów gitarowych po kilkunastoosobowe zespoły. Ale najlepsze jest to, że nagłośnienie nie dudni po całym Lac Leman. Nawet myślałem, że coś pomyliłem w rozpisce. Dopiero gdy podejdzie się pod scenę można usłyszeć delikatny jazz.


Może to kwestia muzyki, a może podejścia organizatorów. Ech, przypomniał się jeden z pikników na jednym z mazowieckich pól lawendy. Pociągiem i rowerem jechałem tam ze dwie godziny, a ewakuowałem się po niecałym kwadransie… nie mogąc zdzierżyć dudniącej na pół Mazowsza konferansjerki
Ale tymczasem łapcie słoneczne foty znad Jeziora Genewskiego. Albo Lac Leman jeśli ktoś jest francuskojęzyczny
Sante!
Jazzowy Mieczysław
Montreux/Genewa 18 sierpnia 2023



PS A amatorom najsłynniejszego komika świata polecam Chaplin’s World. Do posiadłości przy Rue d’Fenil 2 znad jeziora idzie się w górę z pół godziny, ale absolutnie warto https://www.chaplinsworld.com