Namaste! Szczęśliwie powróciłem i odespałem (sprawdzić czy nie ma literówki) podróż. Kilka najnowszych info dla tych, którzy będą chcieli ruszyć na subkontynent.
Indie można ponoć jedynie kochać albo nienawidzić. To drugie skutecznie ułatwia fakt, że zwykle samoloty z Europy lądują w wielkich miastach jak Delhi czy Kalkuta. Do Kalkuty wrócę, bo stamtąd blisko będę miał do tygrysów bengalskich.indblg02 Gdyby nie fakt, że mam znajomych w Delhi pewnie szybko bym tam nie wrócił.. Do tej pory Delhi odwiedzam tylko z towarzyskiego punktu widzenia. Kto nie ma przyjaciół raczej niech od razu ewakuuje się z lotniska (dobrze, że od kilku lat jest nowoczesne). Tak, czy inaczej trzeba będzie przejść odprawę paszportowo-bagażową. Tu po raz kolejny okazuje się, że tak szumnie wprowadzana e-visa nie jest aż takim udogodnieniem. Trzeba udać się po nią do innego okienka. (O ile udało nam się ją oczywiście dostać. W moim – i ponoć wielu innych – przypadku nie “przeszła” płatność kartą) Właściciele “normalnej” wklejanej od razu mogą się udać do okienka pograniczników. Wklejana wiza w ambasadzie jest tańsza (220 zł), może być półroczna i wielokrotna (pod warunkiem, że nie jesteś dziennikarzem bądź pilotem wycieczek). Mi udało się ją dostać w 24 godziny. Niedogodność wizy wklejanej jest taka, że ambasada ma wolne w czasie świąt polskich i indyjskich. Warto sprawdzać kalendarz.

Jeżeli jednak nie przeraża Was pobyt w metropolii, wtedy trzeba dojechać do centrum z lotniska. W Delhi z terminalu międzynarodowego odjeżdża do centrum metro. Kursuje mniej więcej między 5 a 23 z minutami. W godzinach szczytu potrafi być bardzo zatłoczone, swoje też trzeba odstać w kolejce po żeton/bilet. Można kupić kartę turystyczną za ok 100-150 rupii co nam oszczędzi stania w kolejkach. Pojedyncze bilety w centrum kosztują od 8 rupii w zależności od długości trasy. Ale nie można ich kupić “na zapas” Podobnie w Kalkucie (tu przejazdy ok 12-15 rupii).
Powszechnie uważa się, że najlepsze są taksówki przedpłacone. Nie są drogie: Z Delhi na Pahar Ganj gdzie w okolicach Main Bazar znajduje się wiele hoteli (od 400 rupii za noc) przejazd kosztuje ok 400 rupii. Nieco drożej w nocy (+80/100). Tyle, że jeśli już macie kwit, to w żadnym wypadku nie oddajecie go kierowcy przed żądanym adresem. Dobrze jest też mieć ze sobą mapę, bo zwykle taksówkarze albo nie znają adresu (i jeśli kierowca dopytuje się, to dobrze świadczy o jego intencjach), albo po prostu nie chcą dojeżdżać do końca. Wtedy trzeba od razu wołać policjanta. Zresztą drogówka firmuje instytucję taxi przedpłaconego. W moim przypadku byłem skłonny do rękoczynów na wrednym rupiarzu, ale wystarczyło proste ruganie – po polsku, gdzie dźwięczne rrrr rozlegało się po połowie Pahar Ganju.

Komunikacja. Pewnie przydałby się telefon do hotelu, ale mój (LG II) odmówił współpracy z moją kartą więc nawet nie mogłem wysyłać smsów. Później z niewiadomych powodów sam się włączył na tydzień, by na koniec znów pokazywać “niewłaściwa karta SIM”. Miejscowa karta z doładowaniem internetowym działała bez problemu w mobilnym hotspocie. Pamiętać tylko trzeba w ustawieniach hotspota na zezwolenie na roaming. W Indiach każda zmiana stanu to także roaming, choć oczywiście bardziej opłacalny niż w Europie. Do zakupu lokalnej karty SIM potrzebna będzie kopia paszportu. Bez problemu załatwimy sprawę w Delhi na Pahar Ganju (podobno także na lotnisku – nie próbowałem), ale np w Agrze nie było już z tym tak łatwo. Internet jest dostępny nawet w niskobudżetowych hotelach. Poza dużymi miastami mogą być jednak problemy z połączeniem.

Pieniądze. Walutą jest rupia. Na lotnisku w Delhi za jednego dolara dostaniemy 60 rupii, na lotnisku w Kalkucie 64. W centrum Delhi (znów Pahar Ganj) dolar kosztuje 65 rupii, a w centrum Kalkuty… nie wymienimy dolarów. Euro czy funtów zresztą też. Przedeptałem parę kilometrów i kilkanaście banków i nigdzie nie chcieli mi wymienić waszyngtonów. Dopiero w kantorach na turystycznej dzielnicy nie było problemu. Przyjmowali każdą walutę, choć chyba najwygodniej zabierać dolary. Nie ma problemu z wyciąganiem pieniędzy z bankomatów nawet będąc świadomym paskarskich opłat, zgodnie z cennikami.

Przeloty krajowe. Indie są duże. Łatwiej i taniej czasem polecieć lokalnymi liniami. Uwaga: niektóre linie (np IndiGo) przy płatności kartą wymagają tejże karty przy wydaniu karty pokładowej. Nie można więc np kupić komuś biletu. Nie ma tego problemu przy biletach wystawianych przez pośredników jak np flipo.pl. Przy wejściu na lotnisko trzeba przedstawić wydruk biletu (może być mejlowy) lub pdf na telefonie, gdyż na lotniska wstęp mają jedynie podróżni. I nikt nie podejdzie z ofertą kupna nieaktualnego biletu. Przy kontroli bezpieczeństwa lepiej trzymać paszport, portfel i kartę w ręku. Wrzucenie ich do prześwietlarki nie przyspiesza odprawy. Nikt tak nie robi. A ruch jest taki, że można łatwo stracić cenne rzeczy. Koniecznie też dopilnujmy pieczątki kontroli bezpieczeństwa na przywieszce bagażu podręcznego. Czasem także na rejestrowanym. Inaczej zostaniemy zawróceni spod bramki wejściowej do samolotu.

Pociągi. Jak już wspominałem pociągi-kuszetki nocne nie są aż tak straszne. W porównaniu do zakopiańskich „rzeźni” nawet luksusowe. Trzeba jednak pamiętać o zasadach bezpieczeństwa. Strzeżonego Pan Bóg strzeże, więc ja też przykułem swój bagaż do półki i siebie w czasie nocnego przejazdu z Kalkuty do Siliguri. Na tej trasie oficjalna cena kuszetki bez klimy za to z wiatrakami ok 450 plus ok 200 rupii za pośrednictwo dla agencji. Co i tak się opłacało biorąc pod uwagę ew. stracony czas/pieniądze na dojazdy/kolejki etc.indblg01

Ceny. Na targu wiadomo – targujemy się do upadłego. indblg03W sklepach trzeba zwracać uwagę, bo – zwłaszcza w przemysłowych – bywają podane ceny netto. Przy kasie doliczane są podatki. Dzięki temu wprawdzie wiemy, ile zabiera nam rząd (indyjski).

I na koniec dwie miejscówki, które polecam z czystym sumieniem. Droższe niż standardowe hotele indyjskie, ale warto tu się zatrzymać na początku, żeby szok kulturowy kalkuta15_154_blgbył mniejszy. Albo jeśli już jesteśmy zmęczeni niskobudżetowymi hotelami, które w Indiach znajdziemy już od 400 rupii.
Delhi – Hotel Harry Piorko – w centrum ulicy Main Bazar na Pahar Ganju. W połowie drogi między stacją metra a dworcem kolejowym
http://www.hotelharipiorkodelhi.com/

Kalkuta – The Corner Courtyard – hotel z duszą filmowo-fotograficznąindblg04. Wspominałem już o nim przy okazji owoców morza. Leży o 10 min piechota od stacji metra Jatin Das Park i 20 min od świątyni Kali.
http://www.thecornercourtyard.com/

Namaskar!
Mieczysław
Delhi – Warszawa 28 września 2015

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *