Iorana! Od paru dni mieszkam obok pasa startowego. Spotterzy mogą mi nie zazdrościć. Lądują tu najwyżej dwa-trzy samoloty dziennie.

Pas startowy znajduje się w Hanga Roa. Zorientowałem się, że rozbiłem namiot obok lotniska tylko dlatego, że nagle wszyscy na moim kempingu podnieśli głowy do góry. Drimlajnera w ogóle nie było słychać. Nie dlatego, że taki cichy (w środku i owszem). Ale dookoła szumi Pacyfik. Nie szumi, huczy. Więc jak ktoś obok robi imprezę, uspokaja płaczące dzieci, drze się na swoją(-jego) walentynkę to nie słychać nic. Tym bardziej nie słychać drimlajnera przelatującego niemal nad głową. Ani samochodów, które zjeżdżają wieczorem. Bo okazało się – też już zupełnym przypadkiem – że obok mojego namiotu jest ponoć idealne miejsce na podziwianie zachodów słońca na Rapa Nui. Pierwszy raz od kilku dni zobaczyłem pod moim namiotem skutery i samochody zakochanych (Walentynki były wczoraj) tylko dlatego, że to pierwszy raz odkąd jestem na wyspie, nie było wieczornego koncertu z okazji festiwalu Tapati. To jedna z największych imprez tutaj. Pierwszego dnia zacząłem pluć sobie w brodę. Trafiłem na konkurs akordenistów. O ile zrozumiałem to kategoria nazywała się “umpa umpa wai ikoro”. No litości… Umpa to wcale nie było. Więcej życia i radości było na mszy pogrzebowej.
Bo zacząłem od pogrzebu. Tzn normalnie wchodzę do kościoła na niedzielną (!!) mszę. Patrzę: goście z mandolinami(znaczy ukulele), harmoniami i gitarami odświętnie przystrojeni kwietnymi wiankami z drałują do świątyni więc idę za nimi. Stanąłem z tyłu. Tłum ludzi więc nie pcham się i stanąłem w przedsionku, pod wiatrakiem. Ksiądz wyszedł wprawdzie we fiolecie (a to jeszcze nie Wielki Post był) i pióropuszu na głowie: część liturgii po polinezyjsku (rapanujsku), część w kasteziano więc trochę rozumiem no i widzę, że circa about liturgia po soborze watykańskim drugim jest odprawiana. Znaczy msza rzymsko-katolicka. Kazanie dość energiczne. Kilka salw śmiechu, parę słów dopingu z ławek (w stylu: dobrze mówisz padre!). Z hiszpańskiego zrozumiałem, że kogoś żegnają. Myślę: gość miał dość raju i wyjeżdża. No, ale jak się lud rozstąpił do Komunii, to widzę: to jest pożegnanie! Ostatnie! I nieboszczyk zmienił raj ziemski na niebieski.
No więc na koncercie solistów akordeonistów atmosfera była bardziej smętna niż chwilę wcześniej na pogrzebie. Konkurs się skończył. Przygotowania do kolejnego punktu to film propagandowy o sortowaniu śmieci. Eko-faszyzm panuje tu większy niż w Brukseli. Na moim kempingu mam z osiem(!) różnych koszy na odpadki. Ludzie oglądają 10 minut filmu o pracy firm sprzątających w oczekiwaniu na gwóźdź programu. Wyobraźcie sobie u nas: w oczekiwaniu na Sławomira w Zakopanem, Bałtroczyk w ramach konferansjerki opowiada, żeby petów nie rzucać gdziebądź. (Choć to zły przykład. Bałtroczyk byłby śmieszny nawet wtedy, a w Zakopanem przy dużych imprezach też by się przydały instrukcje zarówno dla gości jak i organizatorów). Tu to działa. Nie ma walających się butelek puszek i petów. Jest czysto. No ale litości! 10 minut filmu????? Jednak nikt z publiki nie wychodzi. Na zaciemnionej scenie jakiś ruch i wtedy film się kończy. Zapalają się światła i Alleluja! Takiej eksplozji energii, radości i tańca to nawet na koncertach bałkańskich nie przeżyłem. Miałem robić foty, a tu nunia sama mi dryga. No nie tak jak na scenie. Chyba setka tancerek (i tancerzy, ale jakoś skupiałem się na dziewczętach) wpadła w trans. Bardziej rozebrane niż ubrane. Za to intrygująco przykryte piórami. I synchronicznie tańczące. Jak to robią, że w czasie jednego kroku ze trzy razy zakręcą biodrami – nie wiem. Ale ćwiczą od dziecka. W czasie festiwalu występują dzieci chyba jeszcze z przedszkola. Stylizowane i przebrane na “dorosłe”. Publika szaleje, muzykanci szaleją a ze sceny bije radość i w czystej postaci. Dziś główny punkt programu. Faranduola o nari nari. Nie wiem czego się spodziewać. Ale recepcja już wywiesiła informację. Jeśli bierzesz w tym udział (aktywny), to ani się waż korzystać z pryszniców. Umyj się najpierw w Pacyfiku. Naruszający rozporządzenie zostaną pociągnięci za odpowiedzialność. A od rana dziewczęta zabrały cały prąd. Pistoletami silikonowymi sklejają ozdoby na dzisiejszy wieczór.
Mauru-uru!
Mieczysław
Hanga Roa 15 lutego 2018
PS. Faranduola niczego sobie….

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *