Heja! Ech, na taką zimę czekało się kilka lat. Rekordowe mrozy w górach. Ale warto.
Ponoć endorfiny (hormony szczęścia) najlepiej łapać w niskich temperaturach. A jak jeszcze są tak piękne okoliczności przyrody to jest to wartość dodana. Nie udało mi się dotrzeć na Turbacz latem, to spróbowałem teraz. Zacząłem od Rabki. Dziki tłum turystów – i to nawet zagranicznych – walił na weekend Trzech Króli (pozostańmy przy tradycyjnej nazwie) do Zakopanego. A w połowie drogi Rabka. Zdrój mi nie przechodzi przez gardło, skoro przy takich warunkach pogodowych czasem widziałem czym oddycham. Miasto wymarłe. Nawet jakby człowiek chciał pójść do teatru Rabcio, to pechowo spektakl odwołany z powodu choroby aktora. Znaczy lalka zachorowała. Na szczęście w górach było lepiej. I mimo pogody sporo osób na szlaku. A może właśnie dzięki pogodzie. Nie było tu przypadkowych kretynów, o jakich ostatnio informowały media znad Morskiego Oka. Wszyscy dobrze wyekwipowani. Łącznie ze stuptutami. Niektórzy mieli tak stare plecaki, że nawet Paweł Janyst (plecaki.pl) pewnie nie pamięta kiedy szył w kolorach jaskrawych, a nie pustynno-leśno-ochronnych. Oczywiście. Nawet dobry ekwipunek nie ustrzeże od niespodziewanych przypadków. Ale lepiej, żeby ratownicy byli w pogotowiu na takie właśnie przypadki, niż nieodpowiedzialne niunie (“bo ja pracuję w biurze i skąd mam wiedzieć, że po zmroku jest ciemno…”) i dziubasków. A widoki w Gorcach też zacne. Łącznie z panoramą Tatr. Zresztą. Poniżej kilka fotek 🙂
Zdravim!
Endorfinowy Mieczysław
Rabka-Turbacz-Nowy Targ 8 stycznia 2017
PS I pamiętajcie, że w czasie mrozów też trzeba się nawadniać!