Namaste!
Fashion trendsetter wyznacza nowe standardy spotkań dyplomatycznych. Usprawiedliwia mnie jedynie to, że nie jestem dyplomatą. Oraz gospodarze, którzy porwali mnie na wieczorne zwiedzanie Lucknow.
Byłem już kiedyś na takim wyjeździe służbowym, że wystąpiłem w sandałach na kolacji z parlamentarzystami Szwecji. Od tego czasu sprawdzam różne programy, żeby ewentualnie być przygotowanym na różne niespodzianki. Przestałem sprawdzać, gdy do Indonezji pociągnąłem marynarkę a większość lokalesów wystąpiła w sandałach i batikowych koszulach. Teraz przeczytałem tylko, że mam się spakować na lekko bo ograniczenia bagażu etc… No ale w grupie była przewaga kobiet. Kobiety z definicji nie pakują się na lekko. Oczywiście miło było oko zawiesić na kreacjach. Tylko ja cały czas w takim samym stylu. Dotrzymywał mi kroku sympatyczny Chińczyk Czan. Potem się dowiedziałem, że jego bagaż linia South China Airlines zgubiła i chłopak kupił w najbliższym sklepie jeden zestaw na zmianę. Ale żeby nie było: na zaproszenie Maharadży Uttar Pradesh byłem przygotowany i miałem koszulę z dlugim rękawem (jedną – podróżuję lekko). Bo Maharadża zaprosił do siebie pisarzy podróżniczych. Tu wyjaśnienie. Angielski jest w pewnym zakresie ubogi w słowach. Writer u nich to np Jeffrey Archer sprzedający swoje książki w milionowych nakładach. Ale writer to także każdy, kto pisze cokolwiek: artykuł w miesięczniku, tygodniku, dzienniku, na stronie internetowej. Jednym słowem i Sienkiewicz i Pawłowicz to po angielsku writerzy :D. To znaczy Sienkiewicz z “Pustyni i w puszczy” bo to było o podróży. Travel writer. No więc zjechało się towarzystwo z paru stron świata. Między innymi i ja dostałem zaproszenie. I tylko kurde przegapiłem gdzieś, że będzie Chief Minister Uttar Pradesh. Stan wielkości dwóch trzecich Polski i liczący -bagatela – ze dwieście milionów (słownie: dwieście milionów) mieszkańców. Tyle kamer na konferencji to jeszcze nie widziałem. Tłum dziennikarzy miejscowych. Prowadzący bez wazeliny wchodzą Maharadży, tj Premierowi stanu. Na pewno jest inteligentny. Po trzecim “młody-dynamiczny-nasz- przywódca” pokręcił tylko z niedowierzaniem głową. Kolejne cukierkowe wypowiedzi trochę mnie wkurzyły. Jako zaproszony do świadectwa, powiedziałem – zgodnie z prawdą – że doceniam hotele w których nas zakwaterowali (mimo, że klima zabija), ale żeby nie wstydzili się swojego jedzenia ulicznego. Chyba usłyszał to szef kuchni i specjalnie dosypał lodu z kranówy do mojego soku. O czym przekonałem się wieczorem. Bo póki co Czan i ja byliśmy pod ostrzałem foto, tele i zwykłych reporterów. Jak białe misie na Krupówkach. W życiu nie udzielałem tylu wywiadów. To raczej ja pytam. Po dziesiątym wywiadowcy straciłem rachubę. Wiadomości w telewizji nie oglądałem, ale z rana do pokoju dostarczyli Timesa indyjskiego.
Żeby nie było: nakład 3 300 000 egzemplarzy No i tam Mieczysław (nie przekręcili imienia!) narzeka na stan dróg. W oryginale było, że 4WD bardziej przydają się w drodze na Lwie Safari niż na samym safari (które zresztą też jest w budowie). Jakby wywiad prowadził Robert Mazurek, to bym go oskarżył o brak autoryzacji :), to ponoć modne… A wieczorem w samolocie do Delhi, goście z tylnego rzędu pokazując mi Inext (nie mieści się w pierwszej dwudziestce, znaczy poniżej miliona) spytali: “Mister to Ty? Dziękujemy za miłą wypowiedź”. A Wam jak się podoba? 😀 Niestety biję się w piersi. Na wieczorny pokaz nie zdążyłem się przebrać. Mimo, to zamieniłem słówko z Premierem Uttar Pradesh (z jego inicjatywy). Zaprosiłem do Kalyana, hinduskiej knajpy przy Kanale Gocławskim. A przy spotkaniu z ministrem turystyki przestałem się krygować moim strojem. Minister też nie nosi garnituru. I nie ma takich wieczorowych sandałów. Teraz już koniec (uff nareszcie ;)!) złotej klatki. Następne dwa tygodnie będę podróżował bliżej zwykłych ludzi.
Namaskar!
Indyjski celebryta Mieczysław
Lucknow -Delhi 8 października 2015
PS A żeby nie było za nudno oglądać moją twarz, to fotka z pokazu tańca 🙂 Dziewczęta też powinny być zadowolone….