Hello! Zwariowałem na punkcie miśków. Piccadilly Circus, Trafalgar Square, Katedra świętego Pawła – oczywiście te miejsca warto odwiedzić. Ale do końca roku znajdziemy tam dodatkowe atrakcje – Misie Paddingtony.
Krowy w Chicago i Zurychu, w Zurychu także niedźwiedzie, nosorożce w Dortmundzie, krasnale we Wrocławiu (czy miasto już się dogadało z Majorem Fydrychem?)… Co i rusz w jakimś mieście powstają działania artystyczne oparte na podobnym pomyśle. Mamy jedną sztancę, którą malujemy według fantazji artystycznej. I rozrzucamy po mieście. W mieście takim jak Londyn pięćdziesiąt miśków Paddingtonów to jak igła w stogu siana. Ale szukanie ich to niezła zabawa. Prawie jak poszukiwanie skarbów, albo bieg na orientację. A już trzydzieści lat temu w moim podręczniku do angielskiego był rozdział zaczynający się od “orienteering is a sport, it’s becoming more and more popular in England”. Nie sądziłem czy w dobie google maps ktoś jeszcze będzie chodził ze zwykłą kartką papieru. Tym bardziej, że oznaczono je trochę “od grubego palca”. Nie pomagają specjalnie objaśnienia. Bo co to znaczy obok Johna Lewisa? Dopiero jak podejdziesz bliżej to wiadomo, że to lokalny giees. Ale i tak zabawa jest przednia. A to wszystko z powodu premiery filmu o Misiu Paddingtonie, który na Wyspach zobaczą już za dwa tygodnie. U nas chyba w styczniu, a jedną z gwiazd dubbingu będzie Artur-Ojciec Mateusz-Żmijewski. Najważniejsze, że zabawa i promocja filmu doprawdy przednia – naprawdę nie byłem jedynym który z kartką w ręku biegał po Londynie. Przy okazji odkryłem nieznane dla mnie miejsca jak np kanały – jakżeby inaczej przy Paddington Station. Tropiliśmy, i podpowiadaliśmy innym przygodnym poszukiwaczom lokalizację miśków niczym Sherlock Holmes. Sorki drogi Watsonie, wystawa o największym detektywie trwa w Muzeum Londynu jeszcze z pół roku, może zdążę zobaczyć. A miśki są tylko niecałe dwa miesiące. Chciałem koniecznie zdobyć tytuł przynajmniej Pioniera Londynu (za +16 figur), ale muszę poprzestać na Czeladniku Przygody. Choć gdyby dodać te lokacje, gdzie Paddington miał planowo nieco później dojechać….
Najważniejsze, że znalazłem najsympatyczniejszego: Paddington The Explorer (przy okazji, nie pod Ripley’s Believe It Or Not, ale po drugiej stronie ulicy). Być może dlatego, że sam kiedyś, podobnie jak bohater filmu przyleciałem z Limy do Londynu 🙂
Misiowe uściski
Wasz Misiek
Londyn/Warszawa 15 listopada 2014
PS. Są też w mieście rozrzucone modele artystycznie pomalowanych piętrusów, ale miśki je przyćmiły. Cały szlak Paddingtona znajdziecie na www.visitlondon.com/paddington/ Po mieście najwygodniej jest się poruszać z kartą Oyster. Jeżeli nie jeździmy w godzinach szczytu (6.30-9.29 oraz 16.00-18.59) to za bilety w strefie 1-2 zapłacicie najwyżej 7 GBP, w strefie 1-4 7.70 GBP