Ahoj! W tym miesiącu jeszcze na Słowacji nie był… A nie! Wróć!

Show More Show Less

No to wróciłem. Za to na pewno w tym miesiącu nie byłem w Koszycach , a w ogóle to już dawno byłem w tym rejonie Słowacji. Na szczęście od jakiegoś czasu są bezpośrednie loty do drugiego pod względem wielkości miasta naszych sąsiadów. Tyle, że do tej pory nasz LOT miał rozkład dostosowany do mieszkańców Koszyc. Z Warszawy tam: ok 23, powrót o 5.30. Mało chrześcijańskie godziny i tak naprawdę dwie noce w plecy. Na szczęście pojawiły się loty w ciągu dnia. I można już zmontować mały sitybrejk. Naprawdę warto. Zwłaszcza jak ktoś lubi dobre piwo i dobrą kuchnię. Wprawdzie u nas, szczególnie zimą, miłośnicy Słowacji nie wyobrażają sobie pobytu bez ,,wyprażanego syra” i złotego bażanta. W niektórych ośrodkach to bezapelacyjny zestaw numer jeden. Jakby bez tego pobyt na Słowacji był nieważny. Ale im dalej na południe, tym bardziej zestawy obowiązkowe się zmieniają. Nie powiem, że nie ma smażonego sera. Jednak jest silna alternatywa. Także jeśli chodzi o piwo. Wprawdzie Gospodarze na początek zaprosili nas do knajpy z półki wyższej niż Łomnicki Szczyt i Gerlach razem wzięte. Villa Sandy pewnie walczy o gwiazdkę ,,miszelę”. A przynajmniej zestaw dań mocno przypominał naszego nagrodzonego Wojciecha Basiurę. Tyle, że w przeciwieństwie do niego, restauracja nie była umieszczona w dawnej toalecie, ale w eleganckim budynku w środku Parku Miejskiego. Za to podobnie jak w innych ,,ę” i ,,ą” knajpach porcje (wyśmienite – to prawda) były podawane w ilościach homeopatycznych.

Villa Sandy, Koszyce, Słowacja

Łyżki normalnych rozmiarów, więc widać skalę porównawczą dania. Wino, które do tych dań dobierano, podawano też ilościach homeopatycznych. Do tego stopnia, że jak zakręciłeś kieliszkiem, żeby zobaczyć jak się prezentuje na jego ściankach, to potem trzeba było dłuższą chwilę poczekać, bo w zasadzie całość zostawała na szkle. Zdegustować można było, jak już ściekło do dna kieliszka. Z pewną taką nieśmiałością zamówiłem na koniec espresso. Bałem, że dostanę kroplomierz zamiast filiżanki. Jeśli macie znajomych z wyszukanym gustem (mógłbym to jednym słowem określić, mógłbym), możecie ich tam zabrać z czystym sumieniem.

Bryndzove haluszki czyli kluski z bryndzą, villa regia, Koszyce, Słowacja

Ja tam jestem prostym człowiekiem. I o wiele bardziej podobała mi się inna willa. W Villa Regia w centrum miasta, obok targowiska, zaserwowano nam w ramach czekadełka legendarne na Slowacji ,,bryndzowe haluszki” czyli kluski z bryndzą i skwarkami Jeśli ktoś nie jadł, to uwaga: to danie bardzo sycące. Nawet ja zamawiam je do spółki lub wręcz dziecięcą porcję. Jedyne, do czego malkontent może się tu przyczepić, to czeskie piwo. Nie to, że złe. Ale na Słowacji wolałbym degustować piwo słowackie.

Hostinec, najstarsza knajpa na Słowacji, Koszyce

Na szczęście jest i na to rada. W Hostincu kilka lat temu otworzono minibrowar. Nie dość, że kosztować można – naprawdę po kosztach, tanio jak barszcz – świeżego piwa warzonego na miejscu, to jeszcze to miejsce jest najstarszą słowacką knajpą, gdzie karmią ludzi nieprzerwanie od 1542 roku. Jeśli nie wiecie, które piwo Wam będzie smakowało, to można zamówić deskę degustacyjną. A Dziesiątkę lub Dwunastkę możecie brać w ciemno (choć są jasne) w upalne dni. Duży wybór piw rzemieślniczych znajdziemy też w Kulturfabrika Tabacka już poza centrum. Świetne miejsce przekształcone z dawnej fabryki tytoniu, z dużą ofertą alternatywnych sztuki. Na kijach nawet – ponoć jedno z lepszych – piw bezalkoholowych. Wierzę na słowo. Nie próbowałem.

Wołowina z Hotelu Wellnes Viannay, Koszycki Region, Slowacja

Za to próbowałem jednego z lepszych steków na wschodzie Słowacji. W Vinnay, hotelu wellness nad Jeziorem Vinianskim, można nie tylko spróbować popływać na wakeboardzie za elektrycznym wyciągiem. Mają tu kilka rodzajów sezonowanej wołowiny, która wprost zachęca do skosztowania. Mnie skusiła.

Halaszle w pensjonacie Zlata Putna, Słowacja

A jeśliby ktoś nie przepadał za mięsem, to też tu nie zginie. Nie trzeba zamawiać smażonego sera. W tej części Regionu Koszyckiego jest spora mniejszość węgierska. Na fantastyczną zupę rybną nie musimy jechać do znanego z filmu CK Dezerterzy Sátoraljaújhely. Przepyszną (-e?) halaszle zjemy w pensjonacie Zlata Putna. Pół porcji zupy macie na zdjęciu. Możecie porównać rozmiary dań z pierwszej knajpy, bo łyżki podobne 😛

Wino Trylogia, Ostrozowic, Wielka Trna, Slowacja, Tokaj slowacki

Możemy na deser popić tokajem. Słowackim oczywiście, bo choć granice polityczne od 1737 r, kiedy wyznaczono po raz pierwszy tokajski region winny, nieco się zmieniły, to warunki geologiczne i mikroklimatyczne pozostały takie same.
Na zdravicko!
I trochę egeszegedre!
Mieczysław
Koszyce 28 czerwca 2025

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *