Merhaba! Od pierwszego razu sprzed kilkunastu lat wiedziałem, że muszę wrócić do Göreme. To centralne miejsce obłędnej Kapadocji.

Show More Show Less

Do Kapadocji można się wybrać nawet jeśli ktoś leżakuje na Riwierze Tureckiej. To przynajmniej trzydniowa wyprawa, w czasie której większość czasu spędza się w autobusie. Ale pamiętam, że naprawdę było warto. Tyle, że teraz tym, którzy chcą się wybrać z rejonu Antalyi/Alanyi dałbym jedną radę: wybierzcie firmę, która przynajmniej jeden z tych dwóch noclegów w Kapadocji ma w Göreme. Większość wycieczek krąży wokół tego centralnego miejsca, pokazując wszystko co trzeba, ale Göreme to Göreme. Zobaczymy więc: zamek w Uchisar, Urgup, Dolinę Gołębi, Podziemne Miasta, Dolinę Mieczy (Miecz to Kilic 🙂 ) czy Dolinę Miłości.

Być może po wizycie w tej ostatniej nie bardzo zrozumiałem Australijkę z mojej noclegowni. Gadamy sobie jak to ludzie w drodze (ona jednak dłuższej, ja jednakowoż ze zdecydowanie z dłuższym stażem podróżowania). Sympatyczne dziewczę. I nagle słyszę:

,,Chcesz zobaczyć moje balony?” – Musiałem mieć niezwykle szczerze głupią minę, bo doprecyzowała:

,,Robisz zdjęcia, więc może chcesz zobaczyć foty balonów?” No nie uratowała sytuacji 😛

Balony w Kapadocji o wschodzie słońca. /fot.Mieczysław Pawłowicz

Kapadocja, a dokładnie Göreme, to niekwestionowana stolica balonów na ogrzane powietrze. Parę razy wybierałem się na festiwale balonowe. Tu od lat 90-tych ubiegłego wieku festiwal jest każdego dnia. No prawie każdego. Przez ostatnie kilka dni stosowne urzędy nie udzielały zgody na loty ze względu na warunki atmosferyczne. Od wtorku znowu zaczęły latać, jednak ceny zaczynały się od 220 euro za godzinny lot. Ech… a człowiek dostał ofertę z bookingu przy rezerwacji hostelu za 130. Tyle, że czekał na gutprajsa, bo wiadomo, że (zwykle) na miejscu taniej. No chyba że przez kilka dni nie latają i ci wszyscy, którzy wpadli do Goreme na 24 godziny po prostu muszą polecieć.
Nic to. Balony z ziemi wyglądają równie imponująco. Niestety trzeba wstać o piątej rano (w Polsce to czwarta). Ale jak tylko wyszedłem na taras to zaniemówiłem. Na małe miasteczko leciała setka (jak potem się dowiedziałem nawet 150) balonów. Od piątej rano senne miasteczko szaleje. Tzn. szaleją turyści i ich obsługa. Wyruszają fotografowie na sesje mody, starych samochodów albo ślubne. Fotografów rozumiem. Taka praca. Ale ile samozaparcia muszą mieć panny młode, by o czwartej rano wbić się w suknie ślubne i mieć pełen makijaż.

sesja nowożeńców w Goreme przy balonach. Kapadocja, Turcja. fot. Mieczysław Pawłowicz

Dobrze, że nie są na szpilkach. Balony (te latające) są nieprzewidywalne i pod białym trenem z reguły są sportowe buty, bo nie wiadomo, na którą górę trzeba będzie wejść/wbiec przed wschodem słońca. Na zdjęciach nie będzie widać, ale zwykle buty są białe. Trzeba trzymać fason 🙂
No i wyszło na to, że przez te kilka dni wstawałem wcześniej niż w zeszłym tygodniu na pielgrzymce, gdzie mogłem wyspać się do 6 albo nawet do 6.30. Jak wspomniałem: balony (latające) są nieprzewidywalne. Raz poszły przez Göreme, innym razem wprost do Doliny Miłości. Jakoś z poprzednich notatek i pobytu wynikało mi, że ta dolina nazywana była kiedyś Doliną Mnichów. No, ni mnicha! Albo przewodnik się pomylił, albo ja źle zanotowałem. Na pewno zaś patrzyliśmy na te, powiedzmy, Maczugi Herkulesa z góry. My tą naszą jedną maczugą podniecamy się (złe słowo, może ekscytujemy będzie lepsze) robiąc z niej atrakcję na pół Polski. Tutaj takich ostańców są setki. Z dołu robią jeszcze większe wrażenie. Aż się boję wstawiać te foty na fejsa i insta, żeby mnie Cukierek o wulgaryzmy nie posądził.

Dolina Miłości, Kapadocja, Turcja fot.Mieczysław Pawłowicz


Zdjęcia z Ciemnego Kościoła też nie wiem czy można publikować mimo zakazu. Jeszcze mnie nie zablokowali. A zrobiłem wbrew zakazowi, bo mnie wkurzyli. Wchodzisz do Open Air Muzeum. Już sama nazwa to kłamstwo, bo z zewnątrz (tego ołpenera) te kościoły nie zainteresowałyby psa z kulawą nogą. Dookoła jest o wiele więcej formacji skalnych i kościołów o ciekawszych kształtach. Za to wewnątrz! Bajka! Szczególnie tzw Ciemny Kościół. Prze-CUD-ny! I tu zonk. Kupujesz bilet do muzeum, ale przed tym wejściem dodatkowa kasa! Nosz K5M3! To trochę tak, jak kupić bilet do Luwru a tam 6 euro ekstra za Mona Lisę, a w Krakowie trzy dychy dodatkowo za Damę z Łasiczką albo Portret Młodzieńca Rafaela. Wróć! Chyba się trochę zagalopowałem. 😛


W każdym razie jeżeli ktoś chce porównać jak wyglądają uratowane freski od fresków, które nie przetrwały działalności ikonoklastów, niech koniecznie się wybierze choćby do Cavusina, choć chyba kościół Jana Chrzciciela nie jest trasie żadnego z oficjalnych tourów organizowanych przez miejscowych.
Dobrze, bo nikogo nie ma. Źle bo jak skręcisz kostkę, to możesz czekać do kolejnego Mieczysława czy innego Kilica, któremu przyjdzie do głowy wspiąć się pomimo, że Gugiel mówi, że zamknięte. I choć sam kościół duży i fajny z niego widok to pozostały już tylko resztki świetności dawnych malarzy. I zapach w środku przypominający słabe sawiniąblank: czyli szczyny, jak mawiają znawcy win. Ponoć kocie. Nie będę się upierał. Wracam do swojej jaskini. Po bumie turystycznym ludzie wyszli z jaskiń, w których mieszkali i wybudowali sobie normalne domy a jaskinie oddali turystom. Ja nawet noclegownię wykutą w skale znalazłem. Z tarasem widokowym na inne hotele w jaskiniach, nawet bardzo luksusowe. To poniżej, to nie moja miejscówka. Tu noc kosztuje więcej niż cały mój budżet noclegowy na tydzień :P. Ale ja swoją bardzo lubiłem. Jaskinia jak jaskinia, ale widok na taras cudny.

Luksusowy hotel w skale, Goreme, Kapadocja, Turcja. fot. Mieczysław Pawłowicz

Jedna uwaga. Kto ma klaustrofobię niech sobie poszuka innego noclegu. Niezależnie od budżetu. Niektórzy z gości ponoć byli zdziwieni. Jak to? Nie ma okien? No nie ma. A Fred Flinston miał!
Serefe!
Wasz Kilic
Göreme 11 lipca 2024
PS Narzekałem na pobudki o piątej rano? Dziś wstałem o czwartej(w Polsce to 3)! Szczęśliwie ceny lotów spadły do akceptowalnego poziomu, choć nadal drożej niż czarter last minute Rainbowa, ale taniej niż w bookingu. I wylądowałem u progu Doliny Miłości. Mam nadzieję, że to dobry znak 🙂 a o praktycznych rzeczach i locie jeszcze napiszę jak ochłonę. I się wyśpię. Nie w busie, a na wyrku, choćby piętrowym.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *