Salam Alejkum! Choć właściwie powinienem zacząć od szalom! Bo wylądowałem na południu Izraela.
Długo u starszych braci w wierze nie siedziałem, bo szybko przeskoczyłem na wschód. Nieco dalszą niż najBliższy. Odkąd pojawiły się tanie bilety w tamten rejon, to trzy razy już kupowałem tanie bilety. Ale a to Cypr, a to Cejlon nie pozwalały na wypad do Jordanii. Teraz żadna wyspa na Ce nie przeszkodziła. Co nie znaczy, że było łatwo. Właściwie już jechałem na lotnisko, kiedy dostałem smsa, że lot jest opóźniony. Ups! Czyżby kolejna powtórka z Terminala? Ale nie było tak źle. Niecałe dwie godziny opóźnienia. Co jednak mój misterny plan błyskawicznego przeskoku na Wadi Rum nieco skomplikowało. Wprawdzie izraelskim urzędasom zapłaciłem chyba rekordową sumę w przeliczeniu na godzinę pobytu (107 srebrn… to jest szekli. To ok. 120 peelenów), ale niestety wraz z zachodzącym słońcem padły moje możliwości negocjacji z jordańskimi sałaciarzami. Bo z granicy na stronę jordańską nie ma możliwości nawet pieszego przejścia. Trzeba brać taksówkę. Dobrze, że upału nie ma i jest przyjemne 25 stopni. Nie wkurza Cię wtedy (tak bardzo) traktowanie jak kretyna przez arabskie graniczne złotówy. Jest wyraźny cennik, napisane – nomen omen – arabskimi cyframi i w dodatku alfabetem łacińskim ile powinienem zapłacić. To nie: taksiarz próbuje podwyższyć i tak paskarską cenę. Dwa razy więcej niż normalna taksówka złapana w mieście do Wadi Rum! Oto co znaczy wolny rynek… Zresztą w samym Wadi Rum też od samego rana próbują zedrzeć maks kasy. Przez opóźnienie lotu dojechałem o zmroku. Możliwości negocjacyjne jakby mniejsze. Ale nadal traktują Cię jak niepełnosprawnego umysłowo. OK, nie mogę wybrzydzać, bo mimo pełni ciemno tu jak u Murzyna pod koszulą. Fakt, jestem w rejonie, gdzie od jakichś 2000 lat podróżni mają problem z miejscem w gospodzie. Święty Józef miał gorzej, bo 300 km bardziej na północ noce bywają jeszcze chłodniejsze niż tu. Ale bladym świtem wstanę i z promieniami słońca wróci przewaga targowania się 🙂 A przy okazji zrobię Wam kilka zdjęć wioski Wadi Rum. Bo wszystkie foty czy to z bukingów czy innych sołsialmediów (sam takie wstawiam – zobaczcie na moim insta 🙂 ) potrafią omamić. Jasne, na pewno formacje skalne są cudne. Są obozowiska beduinów (do których mam nadzieję dotrzeć jutro) romantyczne jak filmy z Sandrą Bullock i Julią Roberts. Tyle, że trzeba przejechać przez śmietniska pustyń i samą wioskę Wadi Rum.
Widziałem szczęki współpasażerów taksówki. Opadły aż na bruk, ale sympatyczni skądinąd Japończycy pierwszy raz byli w Jordanii 🙂
Zdravim! Bo nie pamiętam jak jest Na Zdrowie po arabsku 🙂
Wasz Mieczysław Prawie Jak Wawrzyniec z Arabii
Wadi Rum 10 grudnia 2019