Hej,
Po takim meczu jak wtorkowy dobrze jest czasem trochę się zresetować i uspokoić. Pójść na spacer do parku, koncert w filharmonii, zwiedzić muzeum. Ja wybrałem muzeum. Nawet dwa.
Niczym prawdziwy oberżyświat szlajam się po świecie po muzeach alkoholi różnych, aż tu nagle: tadam!. Na muzealnej mapie Warszawy pojawiły się ostatnio dwie nowe placówki. Bodaj z pół roku temu w samym centrum otworzyło się Muzeum Wódki. Przy ulicy Wierzbowej (dla nieznających Warszawy: tuż obok Teatru Wielkiego) na tyłach restauracji o kuszącej skądinąd nazwie: Dom Wódki. Restauracja chwali się wzmianką u Miszelę, ale ceny raczej też ma bliżej Miszelę. Za to po wejściu w bramę, w podwórku otwierają się podwoje pierwszego w Polsce Muzeum Wódki. Zbiór panów Adama Łukawskiego i Piotra Popińskiego pozwolił stworzyć wódczaną ekspozycję. Jak na kolekcję prywatną jest ona dość okazała. Jako oddzielne muzeum dość skromna, ale miłośnicy historii trunku powinni być zadowoleni. Większość etykiet, szyldów, kieliszków czy butelek pochodzi z rejonu Wielkopolski, ale znajdziemy tu też perełki z innych rejonów Polski. To prawdziwy kawałek polskiej historii. Nie brakuje Jakóba (pisownia oryginalna!) Haberfelda z Oświęcimia, Potockich z Łańcuta czy zakładów Arcyksięcia Fryderyka z Cieszyna. Wśród XIX wiecznych producentów lwowskich obok Baczewskiego swoje zakłady mieli m.in.: Mikolaschowie, Koseccy, Muszyńscy czy Konikowie. Warto zwrócić uwagę na etykiety tych ostatnich. Zgodnie z reklamą, po wypiciu ich wyrobów każda “Szlachcianka” poradzi sobie nawet ze lwem. Ech, gdyby fabryka Koników powstała ze czterdzieści lat wcześniej to Fredro (też z Lwowa) nie kazałby Papkinowi w Zemście dawać Klarze krokodyla. Jednym z najciekawszych eksponatów są kieliszki i manierka należąca do żołnierzy napoleońskich, którzy dostali łomot w Moskwie niczym nasze Orły Nawałki od Senegalu. Jak twierdzą miłośnicy francuskiego cesarza, bardzo możliwe, że być może pił z niej sam Napoleon. Historia zatoczyłaby koło, bo właśnie w okolicy stacjonował ze swoim sztabem. Bonaparte oprócz tego, że znalazł się w naszym hymnie, jest też autorem powiedzenia “Jeśli już macie pić, pijcie jak Polacy”. Po jednej z bitew nastąpiło rozprzężenie i zabawę. Niespodziewany atak Rosjan powstrzymali właśnie nasi przodkowie, mimo, że czynnie uczestniczyli w hulance. Innym razem cesarz wpadł niespodziewanie z inspekcją do obozu. Tam w nagłym alarmie tylko polski oddział stanął do apelu, reszta była niczym dzieci we mgle. To wtedy Napoleonowi zamarzyło się, aby każdy jego żołnierz był “pijany jak Polak” . To określenie jeszcze do początku XX wieku było uznawane za komplement.
Dykteryjki dykteryjkami, ale podstawowe pytanie brzmi: czy tak jak w większości muzeów tu też nie można dotykać eksponatów? Otóż tak. Eksponatów nie. Jednak czymże byłoby muzeum alkoholu bez degustacji? Nie jest ona obowiązkowa. I rzeczywiście zwiedzałem muzeum wraz z obcokrajowcami, którzy z różnych względów nie odważyli się degustować wódki. A było w czym wybierać. W standardowej cenie wejścia są trzy kieliszki do wyboru. Jednak kiedy spytałem o Luksusową czy Wyborową, to pani przewodniczka powiedziała: niestety: to produkty naszej konkurencji.
Jak nie było, to nie było. Teraz: mamy dwa muzea wódki w Warszawie. W zeszłym tygodniu otworzono wreszcie Muzeum Polskiej Wódki. Wreszcie, bo słyszałem o projekcie niemal tak długo jak o nowym lotnisku w Berlinie. Lotniska nadal nie ma, muzeum już jest. I to w samym środku Szmulek, w dawnej fabryce wódek Koneser. Dziewiętnastowieczna fabryka zakończyła działalność na początku tego stulecia i od tego czasu próbuje sobie znaleźć miejsce na mapie Warszawy. Czego tam już nie było? Galeria foto, teatr teraz muzeum. Wejście póki co jest od Nieporęckiej a nie Ząbkowskiej bo chwilowo okolica jest jednym wielkim placem budowy – na jesieni ma tam tętnić życie w całym kwadracie. Muzeum szczęśliwie oddano do użytku już. Jest to fajna, multimedialna wystawa skupiająca się na historii i polskiej tradycji biesiady. Opisy zwyczajów bardziej się przydadzą turystom zagranicznym, bo przecież większości z nas nie są one obce. Weselne toasty, strzemienny, czy “staropolski” bruderszaft. Jedyne co chyba zanikło to zwyczaj przynuki w dawnej formie. Przynuka to wręcz przymuszanie do picia poprzez specjalną służbę która dbała o to by kieliszek nigdy nie był pusty. Hajdukowie stawiani byli za gośćmi lub chowani pod stołami (!!!) i gdy tylko ktoś się próbował wykręcić od toastu to mu dolewano alkoholu. Pozostało to chyba w powiedzeniu “Ze mną się nie napijesz?”.
Muzeum definiuje polską wódkę: musi być ona zrobiona w Polsce, z ziemniaków lub jednego z pięciu rodzajów zbóż (w praktyce dwa: pszenica i żyto; owies jęczmień i pszenżyto to wyjątki). Przedstawiamy tu nasz polski punkt widzenia. Zgodnie z nim wódka najpierw była u nas, a dopiero potem w Rosji. O ile dobrze pamiętam Muzeum Rosyjskiej Wódki w Petersburgu, do tam twierdzili coś innego. Mam nadzieję, że nie będzie z tego jakiejś wojny. W każdym razie po raz pierwszy słowo wódka pojawia się w sandomierskich zapisach sądowych w 1405 roku. Wtedy chodziło o zdrobnienie słowa woda. Wódkę później traktowano często jako lekarstwo, o czym świadczą przepisy podobne do poniższego 🙂 Jest też coś dla wegetarian, czy raczej miłośnikó frutti di mare: Niestety, nie wypróbujemy tu tych destylatów, choć jakby ktoś w ramach eksperymentu to zrobił, to dajcie mi znać. W czasie degustacji sprawdzić możemy jedynie trunki, które spełniają ustawowe normy polskiej wódki. Testowane ilości są symboliczne, flaszki kupimy w sklepie z pamiątkami. Możemy za to sprawdzić jak to jest mieć ponad promil we krwi, zakładając specjalnej alkoholowe gogle. Widzimy w nich świat zmodyfikowany “pod wpływem”. Są wersje dzienne i nocne, bo przecież w większości po zachodzie słońca kończymy biesiadowanie. Gdyby dodać do tego możliwość jazdy, najlepiej symulatorem, to jestem przekonany, że po wizycie w tym muzeum, znacząco spadłoby prowadzenie na tzw. podwójnym gazie.
Zdravim
Mieczyslaw
Warszawa, 20 czerwca 2018
PS Muzeum Wódki znajdziemy na ulicy Wierzbowej 11, www.muzeumwodki.pl
Muzeum Polskiej Wódki znajduje się na Placu Konesera (wjazd od Nieporęckiej, po zakonczeniu remontów pewnie od Ząbkowskiej) www.muzeumpolskiejwodki.pl
W tym drugim funkcjonuje zacny sklep z alko o wdzięcznej nazwie Alembik. Jest tam nie tylko polska wódka, a w specjalnej szafie znajdziemy 40 letniego Ballantines’a. Nawet chciałem kupić koledze na czterdziestkę, ale mój bank odmówił autoryzacji karty kredytowej na dwadzieścia pięć tysięcy złotych (słownie: dwadzieścia pięć tysięcy złotych). Chyba muszę zmienić bank 🙂