Że tak trochę z angielska zacznę… No niewiele miast tak mnie wkur…zyło na samym początku. To jedno z takich miejsc, gdzie w zasadzie turysta zatrzymuje się, bo skończyła się benzyna, zepsuł samochód albo dostał pilny telefon o niewyłączonym żelazku.
Najbardziej wkurzyłem się, bo myślałem że klątwę drobnych zostawiłem w Buenos Aires. Tknęło mnie jak sprzedawca pączków (z dulce de leche, nie mogłem się oprzeć), niemal po rękach całował jak zapłaciłem bilonem. A tu ten sam numer co w Buenos. Możesz mieć wachlarz pesos, dolarów, guarani czy reali. Ale za przejazd płacimy 3 k…75 pesos monetami. W mieście o czterech wiekach tradycji. Które na głównym placu (plac katedralny, zocalo czy inny rynek starego miasta) w dodatku zafundowało sobie nowoczesny kibel. Szkło, stal aluminium. Dobrze, że kabiny nie przezroczyste i raczej pojedyncze. Aha. I jeszcze atrakcją jest jakiś osiemdziesięcioletni fikus z Indii/Pakistanu/Sri Lanki. Niepotrzebne skreślić. A jednak aż żal było je opuszczać. Bo jak zwykle najważniejsi są ludzie. Absolutnie, bezapelacyjnie serdeczni. Poczynając od przypadkowego podróżnego, który jak zwykle w takich przypadkach (w Argentynie) zapłacił za mój bilet poprzez właścicielkę hostelu gdzie nocowałem aż po bandę lekko ujaranych młodzieńców, którzy zgarnęli mnie o piątej nad ranem z lotniska i podwieźli na autobus dalej na północ. A co robiłem na lotnisku o piątej nad ranem? Właśnie kończyła się jedna z najbardziej szalonych imprez. Karnawał w Corrientes. Konkuruje z tym miastem w prowincji Entre Rios, którego nazwy nie potrafię wypowiedzieć. Być może kiedyś będę mógł porównać. Tymczasem zabawa trwała na całego. Zaczęło się od 10 wieczorem. Kilka(naście) szkół samby, stowarzyszeń i innych szkół tańca reprezentujących różne dzielnice miasta czy państwa. Totalne szaleństwo. Nie wiem jak jest w Rio. Ale w tej temperaturze, nawet nocą przejść się z plecakiem sprzętu to można się spocić. Zresztą bez plecaka też. Kamery oczywiście są zwrócone na tancerki samby. Ale szły też dzieci całkiem małe (które przysypiały o trzeciej nad ranem) jak też tancerze w wieku poprodukcyjnym. Ale wszyscy bawili się świetnie. Przy okazji rada dla wszystkich którzy będa kupowali bilety na sambodrom (tu zwany corsodromem). Najdroższe są bilety w środku stawki. Tu są ustawione kamery, sędziowie, prasa. Tu odbywa się kulminacyjny pokaz samby głównej tancerki. Ale parę setek ludzi wkłada naprawdę dużo wysiłku żeby przez cały czas przemarszu zgromadzeni na trybunach mogli się bawić. Ba! Po przejściu (tanecznym krokiem) chyba z kilometra, niektórych trzeba wręcz poganiać żeby przeszli magiczną linię “mety”. Niektórzy niczym maratończycy padają na końcu. I tak jak nie dobija się koni, tak nie dobija się sambeiros!
Hasta la vista!carnvlcoriientes140380blg3
Senior Mieczyslaw
Corrientes – Wanda – Puerto Iguazu
Argentyna
16 lutego 2014
PS. I tradycyjnie kilka informacji dla tych którzy chcieliby przyjechać do Corrientes. Weźcie monety. Zarezerwujcie nieco więcej czasu. Corso trwa w karnawałowe (3-4 weekendy przed Środą Popielcową) noce z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę. Ale deszcz może przenieść imprezę na kolejny dzień. Np z niedzieli na poniedziałek 🙂

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *