Salve! Próbowaliście kiedyś wytłumaczyć obcokrajowcom swoje imię? Anna, Katarzyna, Piotr czy Paweł są proste. Ale mi Rodzice nadali Mieczysław.
Już nie mówię o tym, że poza Słowianami wszyscy się zapluwają i z ulga wzdychają przy skróconej formie Mietek. Co oznacza twoje imię? To też parę razy słyszałem. Więc przed wyjazdem na wszelki wypadek przypominam sobie jakieś chałupnicze tłumaczenia. W Italii powinni mnie nazywać La Gloria di Spada. Kiedy więc dowiedziałem się, że jest w Marche festyn pod nazwą Corso alla Spada decyzję podjąłem w trzy sekundy. Choć nieco dłużej zajęło mi zorganizowanie całego wyjazdu.
Bo cała impreza pod nazwą Wyścig Miecza (to moje dowolne tłumaczenie) jest bardzo lokalna. W tym roku program pojawił się na miesiąc przed rozpoczęciem. Dla miejscowych to w sam raz. Zresztą: to nie jest impreza dla turystów. Tu są dwa hotele na krzyż. Więc dla wariatów z północy Europy którzy mają fantazję przyjechać właśnie wtedy do Camerino to małe wyzwanie logistyczne. Za to warto. To trochę jak podróż w czasie. Nawet gdyby nie chodzili tu odziani w rajtuzy paziowie, uzbrojeni rycerze i damy dworu to miałoby się wrażenie że jesteśmy gdzieś na dworze Bordżiów. Miasteczko obłędnie romantycznie położone na wzgórzu. Biada tym, którzy mieszkają niżej. Drogi dojazdowe mają nachylenie 18%. To więcej niż w Giro d’Italia. Studenci lokalnego Uniwersytetu (tak, tak, jest taki) mają zawsze pod górkę. I przez dwa i pół tygodnia maja jest jeszcze bardziej średniowieczne niż wygląda. Na kulminacyjnej imprezie nawet fotoreporterzy (nieliczni) byli ubrani w stroje z epoki. Wyglądali dość śmiesznie w rajtuzach. Ale z drugiej strony: bardzo często zdarza się, ze jeśli jest jakiś festyn i ktoś przywdzieje sukmanę, to od razu sprzedaje się to jako “produkt turystyczny” Tu nawet nie było tradycyjnych pamiątkowych chust czy koszulek. Dlatego jeśli kiedykolwiek dotrę tu następnym razem to przywiozę ze sobą sarmacki kontusz, który bardziej przystoi mojej posturze. We współczesnych ciuchach czułem się cokolwiek nieswojo 🙂 Za to wjazd do Camerino od północy był jak najbardziej swojski. Wszędzie rozwieszone biało-czerwone flagi. Takie jak nasze barwy ma Terziera di Sossanta. Terziera czyli coś w rodzaju dzielnicy. Jak sama nazwa wskazuje są jeszcze dwie: Muralta (biało-niebieska) i Di Mezzo (czarno-zielona). I to właśnie między nimi rozgrywa się wyścig. Kiedyś były to konne zawody, teraz się biega. Trasa około 1200 metrów przez środek miasta. Zwycięzca dostaje miecz. Specjalna nagroda indywidualna. Biegnie 30 zawodników (po 10 z każdej terzieri). Najlepsza drużyna zdobywa palio, czyli proporzec. Cały wyścig trwa trzy do czterech minut. Ale zabawa z nim związana trwa pół nocy. I dwa i pół tygodnia przed. Zwycięzcy biegają z flagami niczym po zdobyciu mistrzostwa świata w piłce nożnej. A w przygotowanych na okres fiesty tawernach zwykle nie ma wolnych miejsc. W oczekiwaniu na wolny stolik co i rusz ktoś częstuje mnie winem. Zamawiam dzban półlitrowy, dostaję półtora litra – niech się pan nie obawia… Nie obawiam się o rachunek. Wino tu jest często tańsze niż woda. Obawiam się, że mogę wypić cały dzban. A kiedy odstawiam kamionkowy kubek słyszę głos lokalnego podczaszego: Młodzieńcze…. Nie wypada odmawiać wina… No cóż… Trawestując stare przysłowie “Jeśli jesteś w Marche, zachowuj się jak Marchianie”
Saluti!
Z Corso alla Spada Wasz La Gloria di Spada
Camerino 2 czerwca 2014
PS Z kronikarskiego obowiązku: Palio drużynowo i indywidualnie wygrało Di Mezzo, Sztafetę dziewcząt Muralta, Konkurs łuczniczy Di Mezzo i tylko biało-czerwona Sossanta na tarczy…. Ech, czuję się tu bardzo swojsko…