Bom dia! Jeśli jest jesień to ląduję na Azorach. Albo jak chce moja przyjaciółka, na Azorku. Terceira to wysepka 20 na 30 km.
Terceira czyli trzecia. Bo jako trzecia została odkryta i – przypadkiem – jest trzecią co do wielkości Wysp Azorskich. Co ma o tyle dobre strony, że nie trzeba się martwić o transport z lotniska. Najbliższe miasteczko, Praia da Vitoria jest położone niecałe 4 km od wyjścia z hangaru będącego “portem lotniczym” Nawet mi zajęło to trzy kwadranse z buta, a poszedłem tylko dlatego, że akurat w niedzielę autobusy jeździły rzadziej. Prawdę mówiąc, początkowo chciałem zamieszkać właśnie w Praia da Vitoria. Ale dzięki Bogu wybrałem stolicę wyspy. Praia, jak sama nazwa mówi, może i latem przyciąga tu miłośników plażowania.

Jakaś pogłębiarka “poprawiała” właśnie plażę. Poza tym miasteczko wyglądało jakby wymarłe. Nawet w nielicznych barach piwo mini (0.20 litra, to powinno być zakazane) sączyli jacyś zombi, którzy zdziwili się na widok turysty. Sezon dawno się skończył. Godzina oczekiwania na autobus i mam wrażenie, że widziałem już wszystko.

Nieco lepiej było w Angra do Heroismo. Wiadoma rzecz. Stolyca. I do tego na liście ŚDK UNESCO. Tu nawet niedzielna pustka nie przeszkadzała. Można było łazić wte i wewte brukowanymi uliczkami. Tymi samymi spacerował Vasco da Gama. Gdyby nie temperatura, mógłbym pomyśleć, że jesteśmy w Ameryce Południowej.

Nawet chciałem wspiąć się na Monte Brasil, która niegdyś broniła miasta (wraz z zamkiem) od południa. Ale znienacka zaczęło padać. Przypomniałem sobie zeszłoroczną wyprawę ===> na San Miguel i rzeczywiście: o tej porze roku nie ma nawet sensu chować kurtki przeciwdeszczowej. Pogoda zmienia się co kwadrans. Można to przesiedzieć w barze, lub zaryzykować. Ja zaryzykowałem i w strugach deszczu wsiadłem do autobusu na północ. W Biscoitos wyszło słońce. Jak znalazł, bo tu są obłędne baseny oceaniczne.
Do pozostałości lawy ze smakiem dorzucono kilka betonowych połączeń i powstało całkiem zgrabne kąpielisko. Bliżej oceanu w komplecie z naturalnym basenem mamy dżakuzi, masaże strumieniowe, prysznic przy rozbijających się falach, a i pięty na pumeksach można wyszorować. A temperatura Atlantyku zbliżona do Bałtyku latem. Wiem, bo pięty sobie wyszorowałem. O mało co wykąpałbym się cały, bo chodzili jacyś strażnicy przyrody i chcieli wrzucać wszystkie wieloryby do oceanu. 😛 Wieloryby (i delfiny) rzeczywiście można tu oglądać, ale najlepsza pora na morskie wycieczki to kwiecień i maj. Jeszcze tu wrócę, gdy w sezonie będą kursowały promy między wyspami archipelgau. Na razie objechałem wybrzeże, za to interior, gdzie jest m.in. wulkan do zobaczenia od środka, jest niczym tabula rasa. Czy raczej tabula w chmurach, które przykrywały środek wyspy. O ile San Miguel przypominał Szkocję, to tu raczej Walia. Albo Irlandia. Tyle, że oczywiście o te dziesięć stopni Celsjusza cieplejsza. Zielona i z kamiennymi murkami oddzielającymi pastwiska.

Ech… nie było telewizji ani internetu, to ludzie musieli coś robić. Układali więc murki. Kto jeździ po wyspie samochodem: noga z gazu. Nigdy nie wiadomo, czy zza takiego murku czy zakrętu we mgle nie wyjdzie stado krów. One zawsze mają pierwszeństwo.
Saude!
Mieczysław
Angra do Heroismo, 22 listopad 2022

PS I jeszcze kilka info praktycznych. W dni powszednie komunikacja wokół wyspy jest OK. Autobusy między Praia da Vitoria i Angra do Heroismo kursują praktycznie co godzinę. Z Praia da Vitoria na lotnisko Lajes można dojść w trzy kwadranse. Z Angra do Heroismo dojazd jest gorszy. Autobusy bezpośrednie trzy, ale po 15. Wcześniej trzeba jechać przez Praia da Vitoria. Jedzie się półtorej godziny i kosztuje to 3.13 euro. W sumie z przystanku Estrada 25 Abril 115 w Praia (gdzie zatrzymują się autobusy z Angra) na lotnisko idzie się pół godziny (2.5 km). Na większych lotniskach tyle mamy do przejścia w drodze do samolotu. Taksówka bezpośrednia z Angra do Heroismo to koszt 20-22 euro i nieco ponad kwadrans drogi. To nie jest wyspa dla samotnych wędrowców. Za to absolutnie polecam Casa dos Reis w Angra do Heroismo. Czułem się po królewsku ugoszczony nawet w hostelowych warunkach. To zresztą wydaje się domeną Azorów. Zeszłoroczny hostel w Ponta Delgada też jest wysoko na liście moich miejscówek do spania.