Dobyr den! Czy może raczej Christos Woskrese, bo tak w tym czasie witają się tu wszyscy, nawet starzy komuniści pamiętający rządy Żiwkowa
Trochę pozazdrościłem naszym gościom ze wschodu i też postanowiłem obchodzić Wielkanoc dwa razy 🙂 W Burgas wylądowałem bladym świtem. Czuło się świąteczną atmosferę.
Dobrze, że chociaż autobusy jeździły w miarę punktualnie. Poza tym na ulicach pustki. Niczym w szabat w Jerozolimie. Część to na pewno pustki przedsezonowe. Morze Czarne póki co przyciągnie jedynie morsów. Sprawdziłem. Woda rześka. W przeciwieństwie do naszych świąt tu było jednak co nieco otwarte i nie musiałem przymierać głodem. Zresztą nawet wśród tych oficjalnie zamkniętych knajp, gdzie krzesła stały na stołach jeszcze od końca ubiegłego sezonu, też uczciwie ugościli podróżnego. Pewnie gdybym nie był tak zmęczony krótkim snem przed porannym lotem, to jeszcze bym się załapał na wieczorną ucztę w pobliżu. Udało mi się jedynie uczestniczyć w koncercie folklorystycznym zorganizowanym w centrum Sozopola. To kolejny raz w czasie Wielkanocy na Bałkanach, kiedy jestem świadkiem festynu świątecznego.
Tyle, że w Grecji wszyscy piekli baranka, a tutaj częstowali jajkami i kozunakiem. To coś jak nasza chałka i chyba rzeczywiście jest pieczona tylko w czasie świąt, bo już we wtorek w lokalnym gieesie były mocne przeceny, do jednej trzeciej pierwotnej wartości.
Chałka, choć pyszna, to ma jedną wadę. Jest strasznie zapychająca. Podobnie jak inne klasyczne letnie danie bułgarskie: caca. To malutkie szprotki smażone w głębokim oleju. Lepsze niż czipsy, i podobnie łatwo wchodzą. Dlatego idealnie pasują do piwa. Albo wina. Tylko tu uważajcie: na Starym Mieście w Nesebarze jest mnóstwo ofert darmowej degustacji. Ilości jednostkowe są wprawdzie symboliczne, ale ilość gatunków jest taka, że po dwóch wizytach co słabsi mogą śpiewać na ulicy. Ale nawet kilka wizyt nie zadusi smaku wina różanego.
Oooo! To tylko dla najtwardszych. Olejki, mydła, maści o tym tradycyjnym dla Bułgarii zapachu znajdziecie wszędzie. Po kilku dniach właściwie człowiek nie musi się myć, bo zapach róż otacza go wszędzie. Dałem się skusić na różane (nie mylić z różowym) wino. Z plastikowego kubka. Nie wiem co gorsze. Cytując klasyczna piosenkę Jonasza Kofty: “alkohol na ogół wchłaniam, wszystkie gatunki do wytrzymania…” No nie. Najgorzej, że posmaku nie dało się przepłukać winem migdałowym, figowym, rakiją… Uratowała mnie dopiero Messembria, To popularny wśród polskich turystów lokal (nie mylić z Centrum Kultury Ludowej o tej samej nazwie). A w zasadzie dwa. Mały sklepik, z którego – jak tylko się okazało, że jestem Polakiem – zaprowadzono mnie do flagowej winiarni, przy ulicy Aheloy 7 (pamiętaj sprawdzić, czy literki się nie przestawiły). Pani Karina po polsku dokonała fachowej prezentacji.
Ich mavrud jest świetny! I kupić go można tylko tam! No i po degustacji pozbyłem się wreszcie zapachu różanego mydła, które mnie trawiło od środka
Nazdrawie!
Różany Mieczysław
Nesebar 20 kwietnia 2023
PS I jeszcze kilka informacji praktycznych: z lotniska do Burgas bez problemu dojedziecie autobusem nr 15, trzeba tylko wyjść z terminalu do ronda, zaraz za Muzeum Lotnictwa. Autobusy z Burgas zajeżdżają pod “odloty”. Bilet kosztuje 1.5 lewa i sprzedają je w autobusach – konduktor/ka sam/a podchodzi do pasażerów. Do Nesebaru (Nessebaru, Nessebyru a widziałem i Nessebur) autobusy jeżdżą rzadziej, za to są droższe -8 lewa. 6 lewa zapłacimy za podróż z Burgas do Sozopola. Czas przejazdu wszędzie podobny 30-40 minut. Kto przyleci późno w nocy, to lepiej zatrzymać się w Sarafowie. Do super kwater dojdziemy piechotą z lotniska w kwadrans (podobnie do plaży). No i najważniejsze 🙂 za piwo zapłacimy od 2.80 w Sarafowie do 4.80 BGN w Nesebarze (standard to raczej 3.50), ale piwo jest lżejsze niż nasze (4.1%) więc można wypić więcej.