Gruss Gott! W poszukiwaniu śniegu trzeba ruszyć wyżej. Nawet Szwajcaria biała jest powyżej 1000 metrów nad poziomem morza.
A i to tylko na północnych stokach. Południowy rejon narciarski Brunni może pod koniec miesiąca otworzy się na narciarzy. Teraz przygotowane są tam tylko trasy saneczkowe i ośle łączki dla początkujących.
No i pełno jest piechurów, podziwiających Titlis, po północnej stronie Miasta Aniołów.
Engelberg znany jest u nas dzięki konkursom skoków narciarskich. Skocznie faktycznie są ukryte na północ od miasteczka. A za ścianą rozbiegów i zeskoków ukrywa się niewielki (jak na Alpy oczywiście) rejon narciarski. O tej porze roku dopiero przed południem w dolinkach pojawia się na krótko słońce. O ile nie sypie śnieg. W niedzielę sypało w górach niemal cały czas, więc i tak nic nie było widać. Musiałem sobie przypomnieć swój pobyt sprzed lat, kiedy to latem pływałem łódką po jeziorku Trub. Teraz nie dość, że widoczność była marna, to jeszcze świeży śnieg przylepiał się do nart. Kajneszwung jak mawiał mistrz narciarstwa z którym niegdyś miałem przyjemność jeździć (na wyciągu głównie). I podobnie jak Franz Klammer po wstępnym rekonesansie zjechałem do baru. W tej “drogiej” Szwajcarii, na 2500 m n.p.m za piwo zapłaciłem mniej (7 CHF) niż tuż nad morzem w Izraelu (32 NIS) i dwukrotnie mniej niż koledzy płacili za lagera w ocierającym się o prohibicję (i także nadmorskim) Geteborgu. Ale oczywiście można tu wydać więcej. Szczególnie jeśli się jest miłośnikiem dżinu. Bar z imponującą kolekcją trunku znajduje się w hotelu Terrace. To taki dawny szwajcarski Gołębiewski: w stylu Belle Epoque zbudowano go 120 lat temu. Prócz widoków z tarasu Terrace, właśnie bar Porticos wart jest odwiedzin. Nawet Królowa Elżbieta II, znana miłośniczka ginu, byłaby tu usatysfakcjonowana. Bo wybór jest zacny. Wprawdzie barman Marco przepraszał, że jest przed sezonem… że dostawcy zawiedli… i jest nieco poniżej 400 gatunków. Ale w lutym będzie komplet. Przyznam, że jak dla mnie to wystarczyło 🙂
Szczególnie zastanawiał mnie gin “śniadaniowy”. Jednak Porticos czynne jest od 16, więc chyba nie wypadało go zamawiać wieczorem. Chciałem przetestować Marco podstępnym pytaniem:
A Lubuskiego próbowałeś????
Oczywiście! Niedawno byli tu Polacy więc miałem okazję. Niestety, nie mamy go w ofercie, musisz się zadowolić innym 🙂
Wybór był trudny, ale dałem radę 🙂
Zum wohl!
Mieczysław
Engelberg 21 stycznia 2020
PS. Długo przy barze dżinowym nie mogłem siedzieć. Nie tylko dlatego, że za najtańszy drink kosztował 10 CHF, ale następnego dnia mieliśmy możliwość wjechać kolejką na Titlis jeszcze przed wschodem słońca. Warto było nie dospać. Zdravim!