Przyzwyczailiśmy się, że zima tradycyjnie zaskakuje drogowców. Za to w Sopocie wiosna zaskakuje restauratorów.
Człowiek to jednak ma przyzwyczajenia głupie. Na przykład mi głupio się wydaje, że jak przyjadę nad morze to powinienem zjeść smażoną flądrę. No i potem tłuczesz się wte i wewte po Monciakach i innych bulwarach z coraz bardziej burczącym brzuchem. Zamiast zjeść tradycyjnego kaszubskiego kebaba. Albo wejść do amerykańskiego baru na jakieś makżeberka. Piątek przed sezonem. Smażalnie ryb zakończyły działalność na grubo przed 19. No, ale przecież jest jeszcze weekend. Akurat w ostatni weekend była niestety akcja promocyjna “za pół darmo”. Niestety, bo w połączeniusopot1604_013_blg z ładną pogodą skutkowało tłokiem niewyobrażalnym nawet w tych knajpach, które nie przystąpiły do akcji promocyjnej. Ludzie byli szczęśliwi jeśli na stolik czekali mniej niż godzinę. A i to potem na piwo można było czekać od kwadransa w górę. We wspomnianych smażalniach już wczesnym popołudniem zabrakło najpopularniejszych ryb. Rezygnując ze smażonego pstrąga zaryzykowałem zamówienie pizzy. Czas oczekiwania minimum półtorej godziny (słownie: półtorej godziny). Coś na szybko? Naczos. Na cóż mi to? Polak głodny to zły. Byłem coraz bardziej wściekły. Na szczęście w okolicach portu rybackiego Sopot można było coś przekąsić. Nie, nie w popularnej plażowej restauracji. Tam kolejka głodnych turystów i spacerowiczów ciągnęła się aż do Gdańska. Ale naprzeciwko CAM01261_blg“zaparkowanych” na plaży kutrów znajdziemy schowane w drzewach budki z wędzonymi rybami. Palce lizać! I w dodatku za wędzonego śledzia płacisz zaledwie 3-4 złote. Prawdę mówiąc chciałem zabrać na wynos, ale przypomniało mi się, że przecież wprost z plaży idę kibicować naszym szczypiornistom. Z aparatami większymi od telefonów już mnie raz nie wpuścili. Swoją drogą ciekawe jak ochrona by zareagowała gdybym w czasie kontroli wyciągnął wędzonego śledzia. Nawet zapakowanego próżniowo. Za to po meczu koledzy próbowali zaciągnąć mnie do baru. Ponoć popularnego. Długo się nie opierałem. No przy wejściu znowu zonk. Zarośnięty bramkarz o wyglądzie drwala ze środka puszczy każe mi zdjąć szalik. Biało-czerwony. Miałem też reprezentacyjną koszulkę. Czy jakbym zdjął szalik to musiałbym też świecić gołym torsem? Tego już za wiele. Nawet się nie awanturowałem i zawróciłem na pięcie. Poczułem się jak w czasach międzywojennych. Ech, żeby w Trójmieście zakazywano już noszenia biało-czerwonych emblematów? Jedno jest pewne. W Draj Szwestern moja noga nigdy nie postanie. Wam też nie polecam. Na szczęście jest jeszcze kilka knajp gdzie można napić się dobrego espresso (Dwie Zmiany) lub piwka. Jeśli chodzi o piwko to najlepsza jestsopot1604_006_blg Czarna Wołga. Być może są inne fajne puby, ale przyznam szczerze, że jak raz wejdziesz, to nie masz ochoty szukać dalej. Duży wybór piw artystycznych, a i zwykłego pilsa też mają. Niestety w obecnej lokalizacji na Jagiełły bar będzie tylko do końca kwietnia. Potem przenosi się do dawnego szaletu. Ale może to dobry znak. Jak w Warszawie Wojciech Basiura przeniósł ekskluzywną knajpę do dawnego szaletu od razu dostał gwiazdkę Miszelę. Do Czarnej Wołgi inspektorzy Miszelę nie dojdą, bo raczej nie chodzi się tam jeść. Zresztą, dlaczego mamy podniecać się francuskimi ocenami? Zamiast Miszelę, bedę przyznawał Mieczysławy (można wymawiać z francuska: Mieczysłę, z akcentem na ę). Czarnej Wołdze się należy.
Zdravim!
Mieczysław
Sopot 11 kwietnia 2016
PS Uważajcie na komunikację w Trójmieście. Chciałem kupić bilet z Sopotu do lotniska gdAńskiego. – U mnie są bilety na autobusy gdYńskie. Na komunikację gdańską musi pan kupić dwa kioski dalej. Dziękuję. Pojadę kolejką. Wprawdzie z przesiadką i za 6 zł (autobus 3) ale bez zagrożenia kanarami. Swoją drogą: z lotniska Gdańsk nie dojedziemy pociągiem bezpośrednio do stacji Gdańsk Główny (ostatnia stacja Gdańsk Wrzeszcz), ale dojedziemy do Gdyni Głównej. Tak też trzeba się przesiadać w drodze z Sopotu

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *