Servus!
Widać w tym sezonie narciarskim szmuglerka jest mi przeznaczona. Ale co ja zrobię, że i czekolada i alkohol lepiej smakują bez akcyz czy cła. Niezależnie któremu rządowi płacone.
Sezon narciarski w grudniu rozpocząłem w Ischgl. Teraz w końcu marca kończę go po drugiej stronie granicy w Samnaun. Teren narciarski ten sam. Ale dwa różne typy stacji. Po austriackiej stronie jedno wielkie apres-ski. Niektórzy zaczynają je już od rana :). Po stronie szwajcarskiej cisza i spokój. Zamiast setki barów, setka sklepów wolnocłowych. No, może trochę mniej :). I nawet jeśli ktoś się zatrzymał po tyrolskiej stronie to przynajmniej raz zjeżdża do Engadyny. Coś jest takiego w człowieku, że lubi przekraczać granice. A jak granica jest w górach, to frajda jest większa. A jeśli po drugiej stronie jest strefa wolnocłowa? No to już samo szczęście. Za pierwszym razem gdy tu byłem (Szwajcaria chyba jeszcze nie podpisała układu Schengen) to między Viderjoch a Greitspitze, zaraz po zejściu z wyciągu krzesełkowego sprawdzany byłem za każdym razem. Potem patrole na granicy zniknęły. Ale pojawili się celnicy w cywilu. I znowu z całej grupy tylko mnie spotkał zaszczyt sprawdzenia. Czy ja wyglądam na przemytnika? (Pytanie retoryczne: na wszelki wypadek nie odpowiadajcie 🙂 W tym sezonie zarówno w grudniu jak i teraz uniknąłem kontroli. Może dlatego, że granicę przejeżdżaliśmy czarną (naprawdę czarną 70%) trasą. I jeśliby ktoś wiózł procenty to mógł nie dowieźć. Po stronie szwajcarskiej ewentualna kontrola jest poniżej kurortu w Martinie. A czy strefa jest opłacalna? Cło zniesione jest na produkty sprzedawane, ale nie na usługi. W sklepach jest więc taniej niż porównywalne produkty w reszcie Szwajcarii. Czy taniej niż w Polsce? Ceny perfum generalnie nie rzucały na kolana. I wszystkie sklepy miały te same ceny. Parę lat temu najpopularniejszy Schmugglers Alm (tuż przy nartostradzie “Duty Free Run”) był nieco droższy niż te polożone w centrum wioski. Teraz wszystko się wyrównało. Cała wioska należy do dwóch rodów i żyje w zgodzie. Także cenowej. Największą popularnością wśród narciarskich “przemytników” cieszą się papierosy (sztanga od 32 do 42 franków) i alkohol. Przykładowa cena popularnego dżinu Beefeater to 10 franków za litr (tonik do drinka kosztuje niewiele taniej:). Dla porównania: na lotnisku w Zurychu ta sama butelka dżinu kosztuje już 20 franków. W Warszawie 75/95 zł jeśli jedziemy poza Unię lub nie. Jak mówią specjaliści, opłaca się też wyjechać stąd z zegarkiem. Oszczędność tym większa im droższa marka. O dziwo dużą popularnością – wśród miejscowych – cieszył się też cukier (1kg 1.30 CHF). Dziesięciopaki stały irracjonalnie między butelkami, perfumami i pamiątkami. I nie wiem dlaczego…Gdyby jeszcze alkohol był droższy ….
Prosit!
Szmugler Mieczysław
Samnaun – Zurych 20 marca 2014