Bonżur!
Szwajcaria to bardzo bezpieczny kraj. W co trzecim domu jest karabin a miejsc w schronach p/atomowych mają więcej niż ludzi. Ostatnio jeden taki przetestowałem. Schron, nie karabin. Lokalne przepisy wymagają, że w każdym domu musi być schron. Ludzie wykorzystują to w różny sposób. A to składzik win, a to spiżarnia. W Verbier w takim schronie otworzono hostel. Jeszcze w bunkrze nie spałem. Zresztą nie miałem specjalnie wyboru, bo Verbier jest stacją zimową i wiele apartamentów latem zamkniętych jest na klucz. A to co otwarte, to zbyt drogie. To zresztą przypadłość wielu stacji alpejskich, które nastawiają się na zysk zimowy. A że schron(isko) reklamowało się z barem na górze, więc specjalnie się nie zastanawiałem. Przy wejściu trzeba zostawić buty. bunkierblgTo racjonalne. Przy kilkudziesięciu osobach, które mogą tu spać, nie pomógłby żaden filtr powietrza. Czy to po dniu na nartach czy trekkingu. Miejsca niezbyt dużo, ale wszystko zaplanowane z głową. Kilka pryszniców, toalety, miejsce jadalne. Niestety brak okien. To jakby oczywiste. Ale orientuję się dopiero patrząc na zegarek, która godzina. A przy porannej pobudce też nie widać czy wieczorna prognoza się sprawdza czy nie. Trzeba wyjść na zewnątrz. Nie było najgorzej. Może tym razem uda mi się zrobić kolejny kawałek szlaku z Chamonix do Zermatt? Nie tym razem. Pogoda powyżej 2500 m n.p.m. zdecydowanie się popsuła. Nie pada. Nie ma upału więc idzie się dobrze. Tylko, że chmura ogranicza widoczność na tyle, że zbyt szybko nie da się iść. Jedyną przeszkodą są pastuchy elektryczne. Konieczna jest ostrożność przy przechodzeniu gdyż jesteśmy (my, faceci) skazani na prawdomówność. Jak mawiał klasyk: „Z akumulatorem na jajach jeszcze nikt nie kłamał”. A do tego powyżej wypasu krów na horyzoncie pojawiają się iboxy. Nie nowy produkt Jabłuszka ale górskie kozice. Nie tylko ja czekam aż chmura choć trochę się rozwieje.c-zblg01 Niestety tracę czas. Ale przecież nie jestem w pracy, więc wrzucam wariant B. Pierwotnie zakładane schronisko mógłbym znaleźć (albo i nie) już po zmroku. Ale nieco w bok jest inne. Niestety. Wszystko zabukowane. Nie mamy nawet kawałka podłogi Przypominam sobie wszystkich którzy zazdroszczą mi pracy 🙂 Rozwiązanie? Zejść w dół do cywilizacji. Jakieś półtorej do dwóch godzin. Może zdążysz przed zmrokiem. Muszę zdążyć bo w cywilizacji (przystanek i parking) też nie ma żadnego hotelu ani noclegowni, a ostatni autobus odchodzi za pół godziny. Widzę go nawet jak odjeżdża. Pięćset metrów ode mnie. W dół. Nawet tyrolką i bez plecaka bym nie zdążył. „Może ktoś weźmie cię na stopa?”. O tej porze schodzą już tylko jacyś wariaci. Prócz mnie jakaś parka (której i tak się za bardzo nie spieszy) oraz jakiś bosonogi (!!!!) zbieracz ziół. Dzięki Bogu za szalonych botaników!! Podwiózł mnie wprost do… bunkra z którego ruszyłem bladym świtem. Czyli depnąłem sobie półmaraton po górach z klamotami, które i tak mogłem zostawić w depozycie. Będę silniejszy. Dodatkowy pozytyw jest taki, że przy niedzieli w innej części Doliny (Wallis,Valais) błysnęło słońce. Mogłem przynajmniej dokończyć materiał, który zacząłem ze dwa lata temu. A także skoczyć na północ, żeby popatrzeć na Dziewicę. c-zblg03Odsłoniła się na chwilę, przed zachodem słońca. Widziałem Ją z tarasu mojej noclegowni w Interlaken. Kiedyś w Meksyku najtańsze miejscówki były w okolicach domów nie całkiem prywatnych. Okazało się, że ta właściwość sprawdza się także w Szwajcarii. Najtańsza miejscówka (a przy tym w środku jest duża fota Fitz Roya i Cerro Torre!) jest tuż obok lokalnego lupanaru. A jedyną dziewicą w panoramie z tarasu jest Jungfrau.
Tschuss!
Verbier-Interlaken
25 sierpnia 2014
PS Gdyby ktoś chciał zanocować w bunkrze, to miejscówka nosi nazwę Dzardy’s Bar and Backpackers. Dawniej w tym miejscu był Le Stop. Od stacji kolei w Le Chable 3 minuty w górę.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *