Witajcie! Obiecałem opowiedzieć o jedzeniu w Indochinach. Ale od razu ostrzegam, że jeśli ktoś jest przy jajkach sadzonych to może lepiej odpuścić ciąg dalszy.
Siła stereotypów jest ogromna. Po każdym pobycie w Azji znajomi pytają mnie czy jadłem psa. I od razu mówię nie. A raczej nie wiem, bo często trudno się dogadać w europejskich językach. W większości przypadków są to jednak dobrze znane nam wołowiny/wieprzowiny czy owoce morza. I najlepsze są jak zwykle na straganach, bazarach czy wprost na ulicy.foodblg00 Ponieważ właśnie oddałem do jednego z pism z którymi współpracuję tekst o jedzeniu ulicznym, to nie będę się powtarzał. Dodam tylko, że nie ma tam żadnych sanepidów, warunki są takie, że człowiek tęskni za higieną budek dawnego Stadionu Dziesięciolecia, ale jedzenie jest prze-pysz-ne. I jakoś ani razu (!) – powtórzę: ani razu – nie zatrułem się ani nie szukałem w panice przybytków ulgi. Co zdarza mi się, kiedy nieopatrznie skorzystam z niektórych stołówek zaprzyjaźnionych redakcji. Być może sekretem są ostre przyprawy, bez których trudno sobie wyobrazić jakiekolwiek danie. Ech, biurasy (albo biurwy – w końcu mamy równouprawnienie) ścigający u nas bary mleczne miałyby tu pole do popisu. Choć prawdę mówiąc taka Kambodża przeżyła już swoich Czerwonych Khmerów. W każdym razie dania przyprawiają tu ostro. Dobrze, że na bieżąco mam trening z sosami nepalsko-hinduskimi, więc specjalnie nie wymiękam. foodblg01Po tej czerwonej papryczce zdobiącej ryż i kalmary, zyskałem nawet u kucharki miano “halida”. Tak nazywa się khmerskie piwo ze słoniem na okładce. Ale wolę tłumaczenie “mocny”. W każdym razie wstydu polskim właścicielom Sekretnego Rajskiego kurortu na Koh Rong Samloem chyba nie przyniosłem 🙂
Ale nie samymi owocami morza człowiek żyje. W jednej z sajgońskich restauracji (z nieco wyższej niż ulica półki) miałem okazję spróbować innych egzotycznych wynalazków. Skorpiony kiedyś jadłem w Chinach, więc nie zmartwiło mnie specjalnie, że akurat wyszły. Znalazły się za to świerszcze.foodblg03 Jak smakowały? W głębokim tłuszczu podobnie jak koniki polne znane z pekińskiej ulicy. Albo chipsy. Do piwa mogłyby być idealne, co podaję pod rozwagę, kiedy już rozpocznie się u nas sezon grillowy. Dziewczęta początkowo zachwyciły się perspektywą zjedzenia penisa. Niestety, rozczarowało je że podany nam kozi narząd był mały. Czyli jednak rozmiar ma znaczenie. Rzeczywiście jednak nie miałem makroobiektywu do zrobienia dobrej foty. Za to twardzielom polecam ostatnie danie popularne zarówno w Kambodży jak i na południu Wietnamu.foodblg02 To kacze embriony. Idealne dla tych którzy nie wiedzą czy zjeść jajko czy drób. Dwa w jednym. Wygląda to tak, że niektórzy mają ochotę na tzw “Kuźniara”. Jednak tu nie Wal-Mart: nawet jak zwrócisz, to pieniędzy Ci nie oddadzą.
Mimo wszystko: Smacznego!
Wasz Oberżyświat
Samloem-Sajgon-Warszawa

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *