Hola!
Buenos wciąga 🙂
Wciągnęło mnie nie pierwszy raz, ale nie narzekam. Plan miałem nieco inny. Ruszyć na północ przez wybrzeże urugwajskie. Tyle, że znowu przychodzą tu jakieś fale deszczowe. I to takie, że północ i południe miasta jest podtopione. Wylały jakieś mniejsze rzeczki i trochę podtopiło obrzeża Buenos. Dziś ewakuowano kilkuset mieszkańców w Colonii, po północnej stronie La Platy. Jednym słowem miałem niezłą wymówkę, żeby się nie ruszać z miasta. Ale skłamałbym, gdybym powiedział, że żałowałem. Można było skupić się na życiu Buenos Aires pod dachem. A co robią portenios? Oczywiście tańczą tango. O kawiarni Ideal już kiedyś wspominałem. A potem poszło jak po sznurku. Od jednej fajnej miejscówki kolejni ludzie zapraszali do następnej. I to do takich, że – jak mawia jedna z moich ulubionych redaktorek ;)) – filmy kryminalne klasy B a nawet C czy D można kręcić bez dodatkowej scenografii. I nie jest tak, że nie można tańczyć w sandałach. Choć oczywiście większość przynosi na zmianę szpilki (panie) czy lakierki (panowie). No chyba, że zdarzy się para tańcząca dżendertango, jak w przypadku milongi na San Telmo. Tu wystarczająco surrealistyczne były stosy śmieci wokół pozostałe po największym pchlim targu. Ale zarówno tam czy w Ideal, czy w jednym z dwóch tysięcy miejsc, gdzie można się nauczyć tanga, ludzie mają pasję. I to niezależnie od wieku. Prawdę mówiąc trochę im zazdrościłem. Niektórzy “dziadkowie” na wieczorki czy popołudnia taneczne przychodzili o lasce. Jeden wyglądał tak, że wydawałoby się że nie dojdzie do toalety. A jakby doszedł – to nie wiadomo czy wyjdzie. Ale wystarczyły pierwsze rytmy tanga i już szedł prosić do tańca partnerki. Niektóre w wieku jego prawnuczek… Tango przedłuża życie
Tymczasem spadam na północ. Tam ponoć nie pada. No i zmienił się “mój” rzeźnik w sklepie za rogiem. Nie, nie podał broń Boże złego mięsa na obiad (to jeszcze mi się tu nie zdarzyło…) Ale kiedy poprosiłem o porcję tylko dla mnie rzucił tylko fachowym okiem i mruknął coś w stylu “stek jeden ale słuszny”. I dostałem pół kilo mięsa. Doliczając do tego warzywa (avocado i pomidory), jakieś pieczywo i butelkę wina zapłaciłem równowartość niecalych czterech dolarów. To porcja obiadowa na dwie osoby. Choć akurat butelce wina dałem radę sam 😛
Hasta la vista
Portenio Mieczysław
Buenos Aires 10 lutego 2014 ba141267blg2

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *