Leeeć Mietek Leeeć
Miran Tepes zapalił zielone światło. Łukasz Kruczek machnął biało-czerwona chorągiewką. Uderzyłem się po udach poleciałem w dół. Na jednej z najsłynniejszych mamucich skoczni. Velikanka w Planicy
To tu tradycyjnie kończą się zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich. To jednocześnie jedna z tych dyscyplin, które rzadko zwykły śmiertelnik ma okazję uprawiać. Zjazdy, slalomy czy nawet gra w piłkę koszykową – prosssszzzę. Jednak nikt przy zdrowych zmysłach nie stanie na rozbiegu z przypiętymi nartami, bez uprzedniego treningu. Kiedyś zresztą miałem okazję stać na innej skoczni: olimpijskiej w Innsbrucku. Tam perspektywę zamyka cmentarz parafialny. To w zasadzie wystarczy, żeby się nie wygłupiać, a jednocześnie docenić odwagę skoczków. W Planicy wymyślono atrakcję, dzięki której każdy może się poczuć jak Małysz, Stoch – czy bardziej aktualnie: Prevc. Wzdłuż skoczni zamontowano jedną z najdłuższych tyrolek w Europie. Może i na świecie? Najdłuższy lot jaki do tej pory miałem to było ok 200 metrów w Bieszczadach. W Planicy taka jest różnica wysokości pomiędzy skrajnymi punktami. Wpinamy się w pełne uprzęże Petzla, więc nie grozi nam niekontrolowana ekwilibrystyka. Jedyny problem był z wagą. Ponoć maksymalna dostępna to 120 kilogramów. Mierzone wraz ze sprzętem. Miałem nadzieję, że dla bezpieczeństwa wagi przesterowali. W końcu nieco schudłem 🙂 Ale i tak, z tego co zrozumiałem po słoweńsku, zachodziła obawa, że rozbiję nieco technicznego śniegu na buli zaraz po zeskoku. Jako jedyny z towarzystwa – nie da się ukryć, byłem najcięższy – miałem zrobioną bujankę. I tradycyjne:
– Lecisz na trzy, OK?
– OK!
– Trzy!
I fruuuu poszłoooo. Wydawało mi się, że lecę nieco szybciej niż moi koledzy. Prawie jak pocisk 🙂 Tuż przed bulą zastanawiałem się czy się jakoś nie wybić, podnieść nóg… etc. Przypomniało mi się jak kilkanaście lat temu testowałem kolejkę tyrolską zrobioną dla zielonej szkoły podstawowej. Kolega ustawił ją pod wagę dzieciaków. Ja zahaczyłem (dobrze, że nogami) o czubek “chujocka”. Nic się nie stało, ale z tego drzewka choinki na święta już nie było. I jeszcze gówniarzeria, która złośliwie pytała:
-a dlaczego Pan jechał szybciej niż my?
-zapytajcie wujka Njutona….
No więc pomimo przekroczenia limitów wagowych nie zniszczyłem buli. Stoch i spółka mogą spać spokojnie. Te wykopy zrobiono też dla lżejszych. Ale lot trwał chyba krócej niż u reszty (Njuton znów się kłania). I patrzyłem sobie na zeskok, próbując wyobrazić rekord Marusarza, Fijasa, Małysza. Prawdę mówiąc tu każdy może się poczuć lepiej nawet niż Prevc w tym sezonie. Skoczkowie mają nawet gorzej, bo im liczy się lot od wybicia. Całość lotu dla nas to 556 metrów i 6 centymetrów.
Absolutny odjazd. A raczej zjazd.
Przy tym nawet czarna trasa w Kranjskej Gorze wydaje się bułką z masłem (to jest bananem). To także jedna z tras pucharu świata, tym razem w narciarstwie alpejskim. Wydaje się, że na początku marca, kiedy sezon zawodów zimowych zbliża się do końca cała ta biała karuzela wybiera się właśnie do Słowenii. Na trasie “fisowskiej” odnajdą się fanatycy narciarstwa. Reszta pójdzie na plażę. Linii brzegowej Słoweńcy mają mało, ale rekompensują to sobie “plażami” na stokach narciarskich. Pewnie w marcu będzie więcej apres-ski-plażowania niż narciarstwa, ale w marcowym słoneczku może być całkiem przyjemnie. Zresztą nawet teraz mimo mrozu było gorąco. Zamówiłem striptis. Trochę dziwnie to brzmi kiedy poprosiłem o to kelnera. Wiedział, że chodzi o bocka.
Na zdravie
Mieczysław – Nadal -Pocisk – Pawłowicz
Kranjska Gora/Planica/Lublana
22 stycznia 2016
PS. Tyrolka w Planicy działa przez cały rok, za wyjątkiem okresu konkursu Pucharu Świata. Zjazd kosztuje 25 euro. O cenach karnetów pisałem w poprzednim liście. I jako bonus track jedna fotka nocna z okolic Kranjskej Gory a także krótki filmik ze startu zjazdu, mam nadzieję, że się otwiera w każdej przegladarce…