Salaam! Było jak w tym dowcipie. Siedzą wieczorem przy stole Słowak, Czech, Niemiec, Rosjanin i Polak. Czyli ja. I pijemy herbatę.
To właściwie też brzmi jak dowcip. Lubię herbatę, ale ileż można przyjmować lury (bo mocnej tu nie pijają) z cukrem? Zresztą tak jak w składzie dawnego Wyścigu Pokoju na siebie spojrzeliśmy, to jednocześnie pomyśleliśmy, że w innych warunkach na pewno nie pilibyśmy herbaty. Tylko przynajmniej piwo. I to normalne, a nie to co tu nazywają napojem słodowym aromatyzowanym. Nawet w jakimś gieesie trafiłem na półkę: beer. I z daleka butelki nawet przypominały Heinekena. Czy może raczej “chajnekena”. Z piw bezalkoholowym w naszym rozumieniu tego słowa była tylko rosyjska Baltika. 0.0%. Plus jakiś jeden czy dwa nieznane mi wynalazki. Nie sądziłem, że to powiem, ale człowiek nawet Karmi by teraz chętnie odkapslował. Takie są skutki uboczne, jeśli chce się zobaczyć Iran. Tu nawet nie ma czegoś takiego jak w Dubaju. Też kraj muzułmański, ale przy wyjściu z samolotu jest przypomnienie. Człowieku! Zatrzymaj się! Możesz wwieźć tu aż 4 litry trunków. Wróć i zrób zakupy w djutifri. (Dotyczy tylko niemuzułmanów). W Iranie alkohol jest zakazany nawet na wjeździe i widziałem jak potrafią losowo sprawdzić bagaże. Czy jednak to oznacza, że nie piją? Jasne, że piją. Według statystyk mają chyba z litr spirysiu na głowę. Brakuje im sporo do Rosjan czy nawet nas, to prawda. Pędzą swoje własne wino (z winogron) albo bimber z rodzynek. Tyle, że – jak mi powiedział jeden z przewodników w górach spotkanych nad Teheranem – jak pędzisz bimber rodzynkowy to zapach unosi się w całym bloku i jest to test dobrego współżycia z sąsiadami. Inny gospodarz też się chwalił: oczywiście, że mamy własną, domową produkcję. Ale teraz jest Aszura. Niektórych zasad przestrzegamy. Pozostaje więc liczyć na przemyt. Dla porównania – butelka czerwonego Jasia Wędrowniczka to ponoć 70-80 dolarów. Własny bimber 20, ale za półtora litra. Ceny niesprawdzone (bo Aszura), ale jedno zawsze powtarzają żeby uważać skąd kto kupuje. Bo można trafić na naftę, a tego akurat mają tu sporo. Może dlatego, kiedy tylko spotkają się tzw Łestmeni (a do nich w tym czasie abstynenckiej niedoli zaliczają się też Chińczycy i Japończycy) to szeptem wymieniają się i chwalą informacjami: Piłem ALKOHOL! W zasadzie nikt nie mówi: wódka whisky czy prosty bimber. Nieważne. Status takiego gościa rośnie przynajmniej o połowę. I muszę przyznać, że rzeczywiście piwa najbardziej mi brakowało, kiedy człowiek był w klimacie tak suchym, że koszula wysychała między balią a sznurem do bielizny. Ale czy oznacza to, że dwa tygodnie byłem w abstynencji? No nie 🙂 Pochwalę się i ja. Piłem wódeczkę. Pamiętacie historię sprzed miesiąca w Armenii? Przejrzyjcie kilka poprzednich wpisów. Mówiłem, wtedy żeby się chłopaki nie zdziwili jak stanę im w Sziraz z plecakiem pod drzwiami. A to ja się zdziwiłem. Najpierw gość spotkany w Araracie zjawił się pod moim hotelem. Potem zabrał mnie – tocząc nierówną walkę z taksówkarzami – do siebie. A między daktylem i granatem spytał: a może się napijesz? U mnie alkohol OK. Skłamałbym gdybym powiedział, że się opierałem. I gość ni stąd ni zowąd (a raczej z szafki) wyciąga “kurwuazje XO” oraz polskiego Belvedere!!! Czarnego! 50% bodaj. Nie pamiętam czy widziałem w monopolowym taką butelkę, nie mówiąc o tym, że pierwszy raz to piłem. I choć temperatura daleka była od idealnej, a nie znając pochodzenia wody nie skorzystałem z oferowanego mi lodu – to uwierzcie, że dawno mi tak wódka nie smakowała. Czysta poezja. I to w temperaturze pokojowej, pokoju w południowym Iranie. No, ale za parę godzin wsiadam do samolotu. Lecę przez Ateny. Prawdopodobnie powiem, że Mythos to najlepsze piwo na świecie :). Wybaczcie jeśli będę się tego wypierał. Za to na pewno dotrzymam obietnicy, podobnie jak to uczynił parę wieków temu Hafez. Taki irański Mickiewicz z Kochanowskim, pochowany w Sziraz. Ciekawe, co by napisał po Belvedere. To najlepszy dowód, że nie zawsze tu panowała prohibicja (cytat za www.literaturaperska.com):
“ A jeśli z tej podróży w zdrowiu do kraju powrócę
Ślubuję, że z drogi mej prosto do winiarni pójdę”
Nawet jeśli by tam mieli piwo polewać – dopisek mój 🙂
Besalameti!
Mieczysław
Sziraz – Jazd – Teheran 18 października 2016
P.S. Wpis nie jest sponsorowany przez wódkę Belveder, ale jeśli ktoś ma dostęp do ich działu marketingu, to przekażcie śmiało! Oni najlepiej będą wiedzieli jak się zrewanżować 😛