Kalimera! To nie historia w stylu „Zabić drozda”. Jakoś odzwyczaiłem się sprawdzać pogodę. Przynajmniej latem na Dodekanezie. Błąd. Takiej ulewy nie miałem nawet w Alpach. Tam siąpiło. Tu nastąpiło prawdziwe oberwanie chmury. Sądząc z siatki lotów czarterowych, Kos jest teraz jedną z najpopularniejszych polskich wysp na Morzu Śródziemnym. Czy raczej Egejskim. Tygodniowe czartery ma chyba każde większe miasto z lotniskiem. Z Warszawy samoloty latają nawet dwa razy w tygodniu. Tyle, że na stronach biura jest mała zmyłka. Wtorek-sobota jest reklamowany jako 4 dniowy, a sobota-wtorek jak trzydniowy. We wtorek samolot przylatuje na Kos o 21, kiedy nie ma już żadnego połączenia autobusowego. Oczywiście zawsze chętnie zawiozą nas do stolicy wyspy taksówkarze, ale standardowa cena to trzy czwarte najtańszego połączenia last minute. Udało mi się kupić za 247 zł (Chyba nawet Fly4free i MlecznePodroze nie zdążyły podać info na swoich stronach 🙂 Tak, polowałem już od jakiegoś czasu na Kos. Ale lipiec i sierpień to podwójne stawki noclegowe. Jeśli nie jedziesz w pakiecie z biura podróży to cena biletu jest wtedy najmniejszym z wydatków. A we wrześniu pogoda zwykle jest nadal bardzo dobra a morze ciepłe. Deszcz, który spadł też był ciepły. Bo podkusiło mnie, żeby ruszyć z miasteczka (na plaży nie padało) w rejon górski. Jest tu kilka ruin zamków. Ale zostałem zatrzymany przez siłę wyższą. I nawet niespecjalnie narzekałem. Ruiny zamku joannitów są fajniejsze w mieście Kos (nazywa się tak samo jako wyspa). A trafić na dobrą musakę w portowych knajpach jest trudno. Łatwiej na wsi. W Pyli (transliterowane także jako Pili 😉 jeśli masz ochotę na taką grecką zapiekankę to wybierasz między dwiema knajpami na rynku. I z lekkim współczuciem patrzyłem na motocyklistów, rowerzystów, skuterzystów, quadowców i miłośników MadMaxa. Oni też nie sprawdzili prognozy pogody :). I nie bardzo mogą usiąść w tawernie nad szklaneczką retsiny. To jedno z takich win, które mają swój smak tylko na miejscu. Tak jak ouzo. Chyba kilka lat stoi u mnie zbierając szlachetny kurz na półce… Na pewno smakują także w Polsce greckie potrawy. Nie, nie znajdziecie tu ryby po grecku. Ale już suvlaki, musaka, tzatziki, choriatiki (zwane też sałatką grecką), dolmady (greckie gołąbki), mrożone kawy… A jeśli ktoś jeszcze lubi owoce morza, to przedłużony weekend może tu nie wystarczyć. Jak podsłuchałem jednego z naszych niespecjalnie przepadającego za mozaikami turystów (może jakiś minister?) spacerującego po pozostałościach miejscowego akropolu:
“-Ech, tu jak u Sienkiewicza <…kamieni kupa>, chodźmy na wino i ośmiorniczki albo rybę” Pokazywałem Wam wcześniej rybi pedicure? Azjatycka moda rozprzestrzeniła się na wyspie. Na wszelki wypadek zamówiłem małże.
Yamass!
Miasto Kos 8.09.2014
PS I tradycyjnie kilka aktualnych cen. Dwójka w hotelu Egean (bardzo sympatyczna i pomocna obsługa) kosztuje 30 euro, autobus z lotniska 3.20. Główne dania w knajpach od 4-5 euro sałatka choriatiki, 7-8 małże/musaka. Szaszłyk dostaniemy od 1 euro. Piwo jest zimne (od 1.5 ale zwykle około 3 euro za 0.5l).