God morgon! Dawno nie leciałem samolotem, więc musiałem trafić wielką kumulację w locie do Goteborga!
Co jest najważniejsze przy podróżach? Naładowany telefon z muzyką i sprawne słuchawki. Wtedy nie przeszkadza szum silnika, kłótnie pasażerów czy płacz dzieci. I nawet wylosowane miejsce środkowe z tyłu samolotu. Ale jak już mówiłem: trafiła mi się kumulacja. W rzędzie obok trójka dzieci (w tym osesek). W moim prócz gościa grubszego ode mnie też trafiła się matka z dzieckiem. W sumie mogłem nie zapinać pasów. Dobrze, że słuchawki już miałem w uszach, bo inaczej trudno ruszyć było ręką by dotknąć do ucha. Ale nawet najlepsza muza i najlepsze słuchawki są bezradne wobec wielkiej kumulacji. Tak, zgadliście! Przy turbulencjach dziecku z lewej się ulało. Grubcio z prawej jadł kanapkę i wyskoczył kilka rzędów do przodu. Choroba lokomocyjna ma to do siebie, że rozwija się w postępie geometrycznym, ale szczęśliwie mama dziecięcia wzięła większość impetu na siebie. Grubcio nie wrócił, ja miałem wolne miejsce, jakoś doczyściliśmy oparcia i szczęśliwie wylądowaliśmy na Landvetter. Ech, następnym pasażerom pozostanie jedynie zapach przygody.
Po takim początku trudno o większe wrażenia w Goteborgu. Ok, podnoszony most i żaglowiec Viking zawsze warto obejrzeć, szczególnie jak przepływa obok wielki statek.
Haga, najstarsza część miasta nie rzuciła mnie na kolana. Najbardziej nastawiałem się na stary targ rybny, ale cały fragment miasta jest w remoncie więc i targowisko z powrotem w użyciu będzie dopiero w przyszłym roku.
Na szczęście jest tu też Hasselblad Center, że się tak ze szwedzka wypowiem. Amatorom fotografii nie trzeba przypominać co to jest. Przyznam, że nie wiedziałem, że firma jest z Goteborga (podobnie jak Volvo). Ale wystawa fotografii tzw artystycznej jakoś nie rzuciła mnie na kolana. Więcej realizmu było w obrazach Muncha, Croyera, Van Gogha czy nawet Picassa w dalszej części muzeum.
Za to absolutnie warto obejrzeć niezłą wystawę o aparatach Hasselblad w kosmosie. To mały pokoik w muzeum, ale wielki dla ludzkości. Mnie najbardziej zaskoczył fakt, że bodaj żaden z aparatów tej firmy, które były na Księżycu (pół wieku temu) nie wrócił na Ziemię. Plus ten latający po orbicie wypuszczony z rąk niechcący przez jednego z astronautów w czasie spaceru w przestrzeni. Jak żartują miejscowi: pierwszy szwedzki sztuczny satelita 😀
Skol!
Goteborg 25 sierpnia 2022
PS I jeszcze kilka info praktycznych. Wstęp do muzeum to 60 koron. Autobus Flygbussarna z lotniska Landvatter jedzie około pół godziny. Taniej jest kupić bilet przez internet niż w automacie, bo kosztuje 119 koron (powrotny 238). Nie kupimy biletu za gotówkę nawet u kierowcy. Trzeba mieć kartę. A jak ktoś myśli o przesiadce na lotnisku przy tzw tanich liniach, to (szczególnie z rana) możliwa jest nawet poniżej dwóch godzin. Z samolotu wchodzimy od razu strefy innych bramek (nie potrzeba stawać w kolejce do kontroli bezpieczeństwa)